CENNA CHUSTECZKA CZYSTOŚCI

M. B. tom VI, str. 582 i nast.

Oto streszczenie snu ks. Bosko z dnia 18 czerwca 1861 r. o niezwykłej chusteczce.

Ten sen ostrzega nas, byśmy natychmiast reagowali na pokusy przeciwko czystości. Niezdecydowanie doprowadziło niejednego do upadku. Jakże można zagasić ogień, gdy cały dom stoi już w płomieniach?

Jeżeli wieje wiatr pokus, zwróć się natychmiast na prawo, mianowicie proś Maryję o pomoc. Niemądrzy chłopcy, którzy chusteczkę KRÓLOWEJ CNÓT wystawiają na wicher, deszcz i grad, bardzo szybko spostrzegają, że pojawia się w niej pełno dziur, zwisają z niej strzępy, a ona traci swój wygląd i urok.

Jeden z mężczyzn, który stał blisko Pani, krzyknął: „Zwróćcie się na PRAWO”. Prawie wszyscy usłuchali i zwrócili się na prawo, tzn. odbyli dobrą spowiedź. W ten sposób doprowadzili do ładu swoje chusteczki. Lecz choć znowu stały się całe, nie miały już dawnego piękna ani kształtu. Bóg przebacza, lecz natura karze! Nałóg nieczystości powoduje zawsze złe następstwa. Tylko czas, dobra wola i Boża łaska potraf ić1 szkodę naprawić. Dokonuje się to przez pobożność, pokorę i ducha poświęcenia oraz dobre uczynki z miłości do Jezusa Chrystusa. Ci, którzy trwają w złych nałogach, narażają się na wielkie niebezpieczeństwo wiecznego potępienia.

„W nocy 14 czerwca jeszcze przed zaśnięciem poderwało mnie jakieś gwałtowne uderzenie w ramę łóżka, jak by ktoś bił w nią deską. Podskoczyłem i wydawało mi się, że coś błyska. Rozejrzałem się dookoła, ale nie spostrzegłem niczego niezwykłego. Przekonany, że działo się to już we śnie, próbowałem znowu usnąć. Ledwie zaczęła mnie ogarniać drzemka, kiedy wstrząsnęło inną drugie uderzenie. Tym razem wyskoczyłem z łóżka i przeszukałem cały pokój i wszystkie jego kąty, ale bez skutku. Polecając siebie Bożej opiece, przeżegnałem się wodą święconą i ułożyłem się znowu do snu.

Mój umysł zaczął wtedy wędrówkę i zobaczyłem rzeczy, o których chcę wam powiedzieć.

Niezmierzona dolina

Wydawało mi się, że znajduję się na ambonie naszego kościoła. Właśnie miałem wygłosić kazanie. Wszyscy chłopcy siedzieli na swoich zwykłych miejscach, wpatrzeni we mnie, w postawie wyczekującej, ale ja nie wiedziałem, o czym mam mówić. Czułem w głowie całkowitą pustkę. Stałem tak przez chwilę oszołomiony i zatrwożony. Nigdy jeszcze poprzez wszystkie lata mojego kapłaństwa nie przeżywałem takiego uczucia. Wtedy nagle ściany kościoła, a także chłopcy, zniknęli. Kościół zamienił się w jakąś przestronną dolinę. Ja stałem jak by obok siebie i nie dowierzałem swoim oczom.

«Co to wszystko znaczy. Przed chwilą byłem na ambonie w kościele, a nagle znajduję się w dolinie. Czyżbym śnił? Co się ze mną stało?» — dziwiłem się.

Postanowiłem rozejrzeć się, by kogoś spotkać i dowiedzieć, gdzie jestem. Po pewnym czasie doszedłem do jakiegoś okazałego pałacu. Jego liczne balkony i szerokie tarasy wspaniale harmonizowały z innymi budynkami i całym pozostałym otoczeniem. Przed pałacem rozciągał się wielki plac. W jego rogu po prawej stronie wielka liczba chłopców krzątała się wokół jakiejś Pani, która rozdawała chusteczki po jednej dla każdego. Po jej otrzymaniu, chłopcy udawali się na taras i ustawiali się wzdłuż balustrady. Zbliżywszy się do Pani, usłyszałem, jak mówiła do każdego, wręczając chusteczkę:

«Nie rozwijaj jej w czasie silnego wichru, a gdy wiatr cię zaskoczy, natychmiast zwróć się na prawą stronę, nigdy na lewą».

Burza

Przyglądałem się chłopcom dokładniej, lecz nie rozpoznałem żadnego z nich.

Gdy wszystkie chusteczki znalazły się już w rękach młodzieńców, ustawili się oni w jednym rzędzie na tarasie w zupełnej ciszy. Jeden z nich wyjął swoją chusteczkę i rozwinął. Inni poszli za jego przykładem. Chusty te, misternie haftowane złocistymi nićmi, miały spore wymiary. Na każdej z nich widniał złotem napis: Regina Virtutum (Królowa cnót). Nagle lekki i łagodny wietrzyk zawiał z północy, to znaczy z lewej strony. Stopniowo się wzmagał i nie wiadomo kiedy zaczął wiać już porządny, prawdziwy wiatr. Niektórzy chłopcy natychmiast złożyli swoje chusteczki i schowali je. Inni zwrócili się szybko na prawo. Jeszcze inni wystawiali je na wiatr i cieszyli się, widząc jak trzepocą na falach podmuchu. Tymczasem wicher przybierał na sile, złowieszcze chmury zbierały się nad głowami i zaciemniały całe niebo. Potężne grzmoty i straszliwe błyskawice przewalały się po niebie. Zaczął padać grad, deszcz i śnieg. Wprost trudno uwierzyć, ale wielu chłopców wciąż trzymało swoje chusteczki, wystawione na uderzenie nawałnicy. Grad, owe kamyczki, strugi deszczu i pędzący śnieg rwały je niemiłosiernie na strzępy. Wkrótce chusteczki przedstawiały widok opłakany: zszargane, podziurawione, zniszczone nie do poznania. Obraz ten wstrząsnął mną do głębi, nie wiedziałem jednak, co począć Ale zbliżał się jeszcze większy szok. Przyjrzałem się dokładniej tym chłopcom i oto rozpoznałem ich wszystkich. Byli to moi wychowankowie z Oratorium. Podbiegłem do jednego zapytałem: «Co ty na Boga tu porabiasz? Czy nie jesteś tym a tym?»

«Tak, jestem» — przyznał się. Potem, wskazując na kilku innych, dodał: «Ten a ten, i ten i ten są także tutaj!» Wówczas skierowałem się ku Pani, która rozdawała chusteczki. Otaczało ją teraz kilku mężczyzn. «Co to wszystko ma znaczyć?”» — zapytałem ich. Pani, słysząc moje pytanie, zwróciła się do mnie i zapytała:

«Czy nie zauważyłeś napisu na chusteczkach?»

«Tak, widziałem» — odpowiedziałem — Regina virtutum».

«Czy teraz już rozumiesz?»

«Tak, zrozumiałem”»

Ratunek w modlitwie

Wszyscy ci chłopcy narazili swą czystość na wiatr pokus

 Niektórzy z nich, widząc nadchodzące niebezpieczeństwo, natychmiast zaczęli uciekać. To są ci, którzy złożyli chusteczki i schowali je. Inni, nagle zaskoczeni, nie mając czasu i sił do złożenia chusteczek, zwrócili się na prawo. To są ci, którzy w niebezpieczeństwie szybko szukają pomocy w modlitwie i plecami odwracają się od nieprzyjaciela. Jeszcze inni wystawiają lekkomyślnie swoje chusteczki na gwałtowne uderzenie pokusy i wpadają w grzech. Wstrząśnięty tym widokiem, zdałem sobie sprawę, że niewielu z moich chłopców zachowuje swe sumienie w stanie czystości, i wówczas wybuchnąłem płaczem. Opanowawszy się wkrótce, zapytałem: «Jak mogły krople deszczu, a nawet płatki śniegu podziurawić te chusteczki? Czyż nie są one symbolem grzechów powszednich?»

Jeden z mężczyzn odpowiedział: «Czy nie wiesz o tym, że jeżeli idzie o czystość, non datur parvitas materiae (nie ma rzeczy czy błahych)? Mimo wszystko nie załamuj się, chodź i patrz»

Ruszyłem w kierunku balkonu i, dając ręką znaki chłopcom, krzyknąłem «Zwrot w prawo!”»Prawie wszyscy dostosowali się do polecenia, ale nieliczni nie poruszyli się wcale. W rękach trzymali tylko strzępy chusteczek. Spostrzegłem też, że chusteczki robiących zwrot na prawo były zmięte i pokryte łatami. Nie miały dziur, ale uległy żałosnym zniekształceniom.

«Ci chłopcy — tłumaczyła Pani — mieli nieszczęście utracić swoją czystość, lecz przez dobrą spowiedź odzyskali znowu łaskę Bożą. Chłopcy, którzy nie usłuchali wezwania i nie poruszyli się z miejsca, trwają w grzechach i grozi im niebezpieczeństwo potępienia» Na zakończenie powiedziała mi: «Nie mów nikomu nic osobiście, lecz ostrzegaj ogólnie wszystkich»”.

powrót