W trakcie tych rekolekcji przyglądaliśmy się rozmaitym cnotom,
stanowiącym niejako kręgosłup naszego życia moralnego. Rozważaliśmy tak zwane
cztery cnoty kardynalne: umiarkowanie, męstwo, sprawiedliwość oraz roztropność.
Wszystkie one dotyczą w jakiś sposób człowieka, rządząc jego zachowaniem tak
względem siebie samego, jak i względem bliźnich. Jednakże niezależnie od tego,
jak dobrymi mogą uczynić nas te cnoty, nie mogą one dać nam prawdziwego
szczęścia, ponieważ nasza wieczna szczęśliwość znajduje się nie w nas samych,
ale w Bogu.
Przyczyna tego jest prosta. Kiedy rzeczywiście coś wiemy,
wiemy to, ponieważ jest to prawda. Dla naszego poznania nie ma ograniczeń, ponieważ
kiedy coś wiemy, nie jest to ograniczone do pewnego czasu czy pewnych okoliczności.
Po prostu wiemy to, ponieważ jest to prawda, a prawda jest ze swej natury
powszechna, rozciąga się poza czas i przestrzeń i nie należy do nikogo,
ponieważ w rzeczywistości należy do wszystkich. Podobnie gdy kochamy, rozumiemy
dobro, dobro które postrzegamy jako pożądane. Jednak kochamy je ponieważ jest
to dobro – i to dobro samo w sobie nie jest ograniczane przez naszą miłość.
Przeciwnie, tylko nieskończone dobro jest w stanie zaspokoić naszą miłość, a
tym nieskończonym dobrem jest nie kto inny jak Bóg. Zostaliśmy stworzeni, by
kochać Boga i bez Boga nie możemy być szczęśliwi ani osiągnąć doskonałości.
Dlatego istnieją pewne bardzo szczególne cnoty, mające związek
z samym Bogiem, z Bogiem jako nieskończoną prawdą i nieskończonym dobrem. Są
one najściślej związane z naszą doskonałością, ponieważ dotyczą samego celu tej
doskonałości, czyli Boga. Są one nazywane cnotami teologicznymi, od greckiego
słowa oznaczającego Boga: theos. Istnieją trzy cnoty teologiczne: wiara,
nadzieja oraz miłość. W dniu dzisiejszym przyjrzymy się pierwszej z nich, czyli
cnocie wiary.
Co rozumiemy przez wiarę? Wiara jest w pewien sposób przeciwna
dowodzeniu, czy raczej prowadzi do przylgnięcie intelektu w tym, co normalnie
jest skutkiem dowodzenia. Na przykład często słyszeliście, że ziemia krąży
dokoła słońca i uważacie, że to prawda. Skąd jednak to wiecie? Czy byliście w
przestrzeni kosmicznej i widzieliście to na własne oczy? Czy cały rok tkwicie
przy teleskopie, by mierzyć ruch planet? Nikt z was tego nie czynił, a jednak
znacie ten fakt naukowy. Skąd o tym wiecie? Dlatego, że wierzycie
nauczycielowi, który wam o tym powiedział. On z kolei uwierzył naukowcom,
którzy pisali o tych rzeczach, lub nawet dowiedział się o tym od innego
nauczyciela. W istocie w naszym życiu często polegamy na wierze, o wiele częściej,
niż opieramy się na własnej obserwacji.
Czymś jednak zupełnie innym jest samodzielne obserwowanie
planet. Na przykład Mars, jeśli obserwujecie jego ruch noc w noc, przesuwa się stopniowo
z zachodu na wschód. Jednak często będzie się on zachowywał dziwnie, jak
ostatnio dwudziestego grudnia – zacznie przesuwać się w kierunku przeciwnym, ze
wschodu na zachód. Czynił to do niedawna, do dziesiątego marca, i obecnie
zaczyna przemieszczać się ponownie z zachodu na wschód, w konstelacji Lwa.
Jeśli obserwujecie ruch planet wystarczająco długo, dojdziecie do wniosku, że
również one muszą poruszać się wokół słońca, oraz że poruszają się po elipsie.
Jeśli będziecie uczyć się o Izaaku Newtonie dowiecie się, że każda siła oddziałująca
na dwa ciała i odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości, wyznaczy ruch
po elipsie. Tą siłą jest siła grawitacji, która wiąże niejako cały wszechświat.
Zwróćmy uwagę że fakt, iż ziemia obraca się wokół słońca jest
prawdziwy niezależnie od tego, czy w to wierzymy, ponieważ powiedział to nauczyciel,
czy też dlatego, że sami obserwowaliśmy niebo i doszliśmy samodzielnie do
takiego wniosku. Nawet ludzka wiara nie jest sprzeczna z nauką. Jedyna
prawdziwa różnica polega na tym, że w przypadku nauki, gdy widzimy rzeczywisty
związek pomiędzy skutkiem a przyczyną, wyciągamy wniosek, że musi istnieć
pomiędzy nimi wewnętrzny związek. W przypadku wiary, polegamy na autorytecie
nauczyciela – powinien on wiedzieć te rzeczy, więc mu wierzymy. Wiara różni się
od nauki w tym, że opiera się na autorytecie osoby, która nam o czymś mówi.
Oczywiście, gdy osoba ta nie ma pojęcia, o czym mówi, ani nie mówi prawdy, nie
wierzymy jej.
Te dwie drogi poznania nie są ze sobą sprzeczne – w istocie
wzajemnie się uzupełniają. Zazwyczaj przyjmujecie słowa danej osoby za prawdę i
próbujecie sprawdzić, czy jest on prawdomówna, a jeśli jesteście jeszcze
bardziej ambitni, staracie się udowodnić to sami. Znaczna część waszej edukacji
w tej szkole polega właśnie na próbie przejścia od prostej wiary w słowa
nauczyciela do gruntownego poznania, dlaczego rzeczy są takimi, jakimi są. Czym
innym jest znać prawdę, a czym innym wiedzieć, dlaczego tak jest. Gdy ukończycie
tę szkołę, nie powinniście zadowalać się samą tylko powierzchowną wiedzą encyklopedyczną,
gdyż nawet dwulatek potrafi powtarzać bezmyślnie to, co usłyszy od innych.
Powinniście starać się raczej o głębokie zrozumienie przyczyn rzeczy,
zrozumienie dlaczego wszystko to, o czym mówili wam nauczyciele, jest prawdą.
Miejmy nadzieję, że będziecie mieli kiedyś możliwość wnieść swój własny wkład w
zrozumienie rzeczy, a byście byli do tego zdolni, musicie wiedzieć, dlaczego to
co wiecie, jest prawdą.
Jednak wszystkie te rzeczy należące do otaczającego nas świata
są bardzo namacalne, konkretne, a więc dzięki obserwacji możemy mieć nadzieję,
że czegoś się o nich dowiemy. Natomiast w odniesieniu do rzeczy przewyższających
całkowicie nasze doświadczenie, jedynym sposobem zdobycia wiedzy na ich temat,
jest wiara. Na przykład nigdy nie będę w stanie polecieć na księżyc, gdyż jest
to po prostu niemożliwe. Jednak mój wujek pracował w NASA i poznał ludzi,
którzy tam byli, mogę więc im wierzyć i dowiedzieć się czegoś o księżycu na
podstawie ich doświadczeń.
To samo dotyczy naszego życia wewnętrznego – na przykład nikt
nie może wiedzieć, o czym myślicie, chyba że mu o tym powiecie. Oczywiście możecie
zauważyć, gdy ktoś jest wściekły, nie będziecie jednak znali jego myśli, chyba
że je wam wyjawi. Nie ma sposobu by udowodnić, że ktoś myśli tak jak mówi,
musicie więc mu wierzyć. Dlatego właśnie mówienie prawdy jest tak ważne, gdyż
jeśli skłamiecie, podkopujecie niejako własną wiarygodność – wskutek czego
ludzie zaczną wątpić, czy w ogóle mówicie to, co myślicie, a wy stopniowo
tracić będziecie wiarygodność.
Jest jednak ktoś, kto nigdy nie może skłamać – Bóg. W odniesieniu
do rzeczy całkowicie duchowych, na przykład wewnętrznego i nadprzyrodzonego
życia Boga, nasz intelekt jest tak bezradny, że nie potrafimy nawet dostrzec
związku pomiędzy skutkiem a przyczyną, gdyż nie potrafimy zrozumieć gruntownie
samej przyczyny. Natura Boga jest nieskończona, nie możemy więc zrozumieć Go
takim, jakim jest. Jest On źródłem wszelkiej prawdy, tak jak słońce jest
źródłem światła. Nie możecie jednak patrzeć na słońce bezpośrednio, gdyż
uszkodziłoby ono wasze oczy. Tak samo jest w przypadku Boga. Możemy udowodnić,
że istnieje, że jest niezłożony, i wiele innych rzeczy, w tym życiu nie możemy
jednak widzieć Go takim, jaki jest. Nie moglibyśmy również wiedzieć niczego o
Jego woli i miłości do nas, gdyby nam tego nie objawił. Jednak Bóg jest naszym
najwyższym szczęściem, wiemy to dzięki naszemu intelektowi, intelekt ten nie
może jednak przeniknąć Bożej natury.
Oczywiście
musimy być pewni, że to właśnie Bóg do nas przemawia, z tego właśnie powodu rozważamy
to, co nazywamy dowodami wiarygodności. Są nimi cuda i znaki, które tylko Bóg
może czynić świadczące, że to, co zostało powiedziane, pochodzi od Boga. Z tego
właśnie powodu Chrystus Pan czynił tak wiele cudów, by udowodnić nam ponad
wszelką wątpliwość, że posiada władzę nauczania rzeczy Bożych. Jak powiedział
do faryzeuszy: „Żebyście zaś wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma moc na ziemi
odpuszczania grzechów, wtedy rzekł do sparaliżowanego: Wstań, weź łoże swoje, a
idź do domu swego” (Mt 9,6) „To jest dzieło Boże, abyście wierzyli w tego,
którego On posłał” (J 6,29).
Co
więcej, mamy autentyczne nauczanie Kościoła, narzędzie, którym Zbawiciel posługuje
się do definiowania prawd, w jakie musimy wierzyć, by osiągnąć życie wieczne.
Pan Jezus pouczył Apostołów o wszystkim, co jest konieczne dla naszego zbawienia,
jednakże co jakiś czas nauka Chrystusa jest atakowana. Często jest tak z powodu
ludzkiej złości, czasami jednak wynika po prostu z tego, że nasz język nie jest
wystarczająco precyzyjny – gdyż sam nasz rozum oślepiony jest niejako
przez tajemnicę Boga. Dlatego też co jakiś czas najwyższa władza w Kościele
będzie wyjaśniała nam, w co mamy wierzyć, podając nam definicje doktrynalne.
Jesteśmy całkowicie pewni prawdziwości tych definicji ze względu na autorytet,
który nam je podaje do wierzenia – czyli Ducha Świętego działającego poprzez
osobę Najwyższego Pasterza – papieża. Papież nie definiuje i nie podaje do
wierzenia rzeczy nowych, ale raczej określa w sposób ostateczny to, w co
wszyscy zawsze wierzyli i dlatego to, co zostaje zdefiniowane przez Kościół nie
może się zmienić, musi być prawdziwe przez całą wieczność.
Widzicie
więc, że wiara jest czymś tak zasadniczym, że nikt nie może być zbawiony nie posiadając
cnoty wiary. Wszystkie nasze działania zdeterminowane są przez to, co wiemy,
tak więc niemożliwe jest ukierunkowanie naszych działań na Boga, który jest
naszym najwyższym szczęściem, bez przynajmniej niewyraźnej wiary w Boga i to,
czego naucza Kościół katolicki. Święty Tomasz uczy również, że dobrowolne
grzechy przeciwko wierze są najcięższymi spośród wszystkich grzechów – gorsza
jest jedynie bezpośrednia nienawiść do Boga. Herezja ma straszliwe konsekwencje,
wpływające na każdy aspekt naszego życia, gdyż dotyka samego fundamentu tego co
myślimy i co czynimy. Herezja jest jak nowotwór, przeżerający sam fundament
naszego duchowego, moralnego i intelektualnego życia.
W
jaki sposób mamy więc wzrastać we wierze, umacniać ją i ożywiać? Jednym z głównych
powodów, dla których jesteście tutaj, w naszej szkole, jest pragnienie lepszego
poznania swej wiary. Nawet porządek naturalny mówi nam o Bogu, dlatego musicie
uczyć się również o prawach natury. Przede wszystkim jednak dowiecie się więcej
o różnych aspektach życia Chrystusa Pana, o związkach pomiędzy różnymi
tajemnicami wiary oraz o głębokich konsekwencjach tych tajemnic dla naszego
codziennego życia. Musicie studiować źródła naszej wiary – dzieła świętych i
Doktorów Kościoła, zwłaszcza naszego patrona świętego Tomasza z Akwinu.
Nauczycie się również odrzucać zdecydowanie wszystko to, co jest fałszywe lub
co może być zagrożeniem dla waszej wiary, traktować wątpliwości jako coś, co
należy zwalczać, podobnie jak fizyk musi walczyć z tymi, którzy wątpią w prawo
grawitacji.
Ostatecznie
jednak, wiara jest przede wszystkim darem Boga, jak mówi święty Paweł: „Łaską bowiem
jesteście zbawieni przez wiarę i to nie z was, aby się nikt nie chlubił” (Ef
2,8). Dlatego musimy modlić się, byśmy każdego dnia wzrastali we wierze.
W
ten sposób dochodzimy do cnoty wiary u Najświętszej Maryi Panny. W jaki sposób praktykowała
Ona tę cnotę, czy raczej: dlaczego jest Ona dla nas wzorem w jej praktykowaniu?
W
Litanii Loretańskiej zwracamy się do Niej posługując się wezwaniem „Virgo Fidelis”
– czyli „Panno wierna”.
Te
słowa „Panno wierna” oznaczają dwie rzeczy: że jest Ona wierna, to znaczy że czyni
to, co obiecuje, ponieważ osoba godna wiary dotrzymuje swych obietnic. Oznacza to jednak również fundamentalną cnotę,
jaką daje człowiekowi wiarygodność – czyli cnotę wiary. Ta cnota wiary zakotwicza niejako
nasz intelekt w nieomylności Boga, pozwala oprzeć fundamentalne zasady naszego życia
nie na ludzkiej słabości i zapobiegliwości, ale na niezmiennej prawdzie Stwórcy.
Tak więc, by ktoś godny był zaufania, musi wpierw zakotwiczyć swój intelekt w
czymś wiarygodnym, w nauce samego Boga, którą otrzymujemy dzięki wierze. To
właśnie pogan, którzy nie posiadali wiary, Pismo święte porównuje do oceanu –
nieustannie poruszanego przez wiatry różnych opinii, niebezpiecznego żywiołu,
któremu nie można zaufać. Nie posiadali oni chrześcijańskiej nadziei, kotwicy,
która przykuwa niejako nasz wzrok do rzeczy wyższych. To właśnie wiara daje
nadziei solidny fundament, na którym może ona budować. To cnota wiary – jak
mówi św. Jan – zwycięża świat (1J, 5,4). Tak więc poprzez tytuł „Virgo Fidelis”
mamy na myśli, Najświętsza Maryja Panna posiada pełnię wiary.
Najświętsza
Maryja Panna jest Obrończynią Wiary właśnie dlatego, że jest Virgo Fidelis.
Z
katechizmu wiemy, że wezwani jesteśmy do naśladowania Chrystusa – do brania swego
krzyża i podążania za Zbawicielem. Oznacza to, że mamy naśladować cnoty Pana
Jezusa we wszystkim, co czynimy. Chrystus Pan jest doskonałym obrazem Ojca, i
to do tego stopnia, że mówi On do Filipa: „Kto widzi mnie, widzi i Ojca”. By
stać się doskonałymi, musimy upodobnić się do Pana Jezusa we wszystkich Jego
cnotach, żyć tak, jak On żył i w zjednoczeniu z Nim. „Nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze
mnie”, mówi Chrystus. Oznacza to, że by dostać się do nieba, musimy stać się
podobnymi do Niego, we wszystkich Jego cnotach. Musimy naśladować Go we wszystkim.
„Bez
wiary nie podobna podobać się Bogu” (Żyd 11,6) mówi Pismo Święte i zaprawdę nie
możemy osiągnąć wiecznej szczęśliwości, którą jest Bóg, nie uwierzywszy w Niego
wcześniej.
Wiemy
jednak, że Chrystus Pan posiada Bóstwo w całej pełni, jest Bogiem. Tak więc dusza
Zbawiciela, Jego ludzka dusza, była w posiadaniu wizji uszczęśliwiającej już od
chwili Wcielenia. Widział On Boga, posiadał Go, ponieważ sam jest Bogiem. Tak
więc Pan Jezus nie wierzył, On wiedział. Posiadał wszystkie cnoty w stopniu
doskonałym, poza cnotą wiary. Pan Jezus nie posiadał cnoty wiary. Jak więc mamy
naśladować Go w praktykowaniu tej cnoty? Jak mamy upodobniać naszą wiarę do
jego wiary? W przypadku każdej innej cnoty mamy z Chrystusie przykład do
naśladowania, w tym jednak przypadku nie możemy Go naśladować. Jak więc możemy
osiągnąć doskonałą wiarę?
Rozwiązanie
tego problemu stanie się jaśniejsze, gdy przyjrzymy się bliżej powodowi, dla którego
Zbawiciel nie mógł posiadać cnoty wiary. Wynika to po prostu z faktu, że jest
On Synem Bożym. Jest, jak mówimy, hipostatycznie zjednoczony z Bóstwem, czy jak
- mówi Litania Loretańska - jest „Ze Słowem Bożym istotowo zjednoczony”. W
konsekwencji Pan Jezus jest naturalnym, prawdziwym Synem Bożym, nawet pełnia
łaski wypełniająca Jego ludzką duszę nie powoduje skutku takiego, jak w przypadku innych istot ludzkich. Normalnie
łaska, gdy wlewa się w nasze dusze, czyni nas przybranymi dziećmi Boga. Jest
czymś, co nas przemienia, jest jednak w stosunku do tego czymś akcydentalnym –
podobnie jak adopcja nie zmienia tego, kim jesteście, nie zmienia waszych rodziców,
oznacza raczej nadanie prawnego tytułu, który oddaje dziecko pod opiekę kogoś
innego, niż jego naturalni rodzice. Jednak Chrystus Pan nie mógł otrzymać
godności pierwszego spośród przybranych dzieci Boga ponieważ jest On prawdziwym
Synem Bożym. Pełnia łaski, będąc u Niego stanem naturalnym, nie może nadać Mu
większej godności. A jednak łaska ta musiała mieć jakieś naturalne
konsekwencje.
Godność
płynąca z faktu bycia pierwszą spośród dusz adoptowanych dzięki łasce widzimy w
osobie Matki Bożej. To Ona pozdrowiona została przez Anioła jako pełna łaski – pełna
tej łaski, która czyni nas przybranymi dziećmi Bożymi i dziedzicami życia wiecznego.
To właśnie dla swej Matki zarezerwował Zbawiciel tę godność, spływającą na Nią
w sposób niejako naturalny, gdyż to z Niej właśnie wzięła ciało Druga Osoba
Trójcy Przenajświętszej.
Podobnie
jest z cnotą wiary. Ponieważ to na Najświętszą Maryję Pannę łaska spływa w całej
swej pełni, jest czymś naturalnym, że cnota ta, którą jest początkiem naszego
usprawiedliwienia, czyli wiara, powinna znaleźć w Niej swój najpełniejszy wyraz
oraz przykład. Jest Ona, jak to mówimy litanii Virgo Fidelis, ponieważ jest
Mater Christi.
Wiara
jest pierwszą z Jej cnót, wychwalanych w Ewangelii: podczas nawiedzenia świętej
Elżbiety, ta ostatnia woła: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” (Łk 1,45).
Jest to cnota, którą musiała praktykować przez całe swe życie.
I
było to bardzo odpowiednie. Bardziej niż ktokolwiek inny, Matka Zbawiciela miała
bliski kontakt z Jego Człowieczeństwem. Widziała kruchość małego ciałka, które
leżało w żłóbku. To Ona zmieniała pieluszki Panu Jezusowi. To Ona - jak tylko
matka może zobaczyć i poznać - widziała Jego Człowieczeństwo w chwilach największej
słabości ludzkiej natury. A jednak musiała mieć silną wiarę, że to Dziecko, to
Dziecko tak bardzo od Niej zależne, jest w rzeczywistości Jej Panem i Bogiem.
Towarzyszyła
również swemu Synowi w ucieczce do Egiptu. Wierzyła, że to Dziecko, które musieli
uratować od wyroku króla Heroda, miało być Zbawicielem świata.
Co
więcej, w Ewangelii widzimy, jak Chrystus Pan nieustannie udoskonala Jej wiarę,
a nawet oczyszcza ją od najnormalniejszych ludzkich przywiązać, właściwych sercu
każdej matki. Pozostał w świątyni jerozolimskiej dyskutując z uczonymi w Piśmie,
podczas gdy Ona poszukiwała Go przez trzy dni z bólem w sercu. Była to próba wiary
w pewien sposób gorsza nawet niż Ukrzyżowanie, gdyż Krzyż pomimo całej swej
grozy był czymś pewnym, nic nie jest jednak tak okrutną torturą dla serca matki,
jak brak wiedzy, gdzie znajduje się jej dziecko. A jednak wierzyła, jak świadczy
o tym odpowiedź Zbawiciela: „Cóż jest, żeście mnie szukali? Nie wiedzieliście,
że w tych rzeczach, które są Ojca mego, potrzeba żebym był?”. Miało to znaczyć,
dzięki wierze wiecie, ale nie praktykujecie tej wiary w sposób doskonały.
I
Ewangelista odnotował pod koniec tej sceny: „I był im poddany. A matka Jego zachowywała
wszystkie te słowa w sercu swoim” (Łk 2,51). Te słowa Pana Jezusa, słowa życia
wiecznego, znalazły swe miejsce najpierw w sercu Jego Matki, w Jej sercu, które
uwierzyło.
Wiarę
Maryi widzimy następnie w przypadku pierwszego zapisanego cudu Zbawiciela, inaugurującego niejako Jego działalność
publiczną. Nawet po napomnieniu ze strony Syna, które miało na celu udoskonalenie
Jej wiary: „Jeszcze nie przyszła godzina moja”, wierzy Ona i mówi do sług:
„Cokolwiek wam powie, czyńcie”.
W każdym momencie Jej życia, w każdym Jej słowie widzimy,
że wiara Matki Bożej jest niejako kamieniem węgielnym całego dzieła Odkupienia.
Tak, jak w przypadku wszystkich zdziałanych przez siebie cudów, Pan Jezus wymagał
aktu wiary, można by również powiedzieć, że w stosunku do dzieła Odkupienia
wymagał aktu wiary w pierwszym rzędzie ze strony swej Matki.
Tak więc Najświętsza Maryja Panna, będąc wzorem dla wszystkich
wierzących, jest też Obrończynią Wiary. Zawsze będzie kamieniem probierczym,
przy pomocy którego prawdziwą wiarę odróżnić będzie można od herezji i błędu –
jak to widzimy w całej historii Kościoła. Każda herezja atakowała w pierwszym
rzędzie Ją i to właśnie Ona starła i zniszczyła wszystkie kacerstwa.
Dlatego właśnie musimy naśladować Najświętszą Maryję Pannę
przede wszystkim w praktykowaniu cnoty wiary. W istocie, jak to już widzieliśmy,
nie tylko powinniśmy Ją naśladować, jest Ona samym wzorem naszej wiary, a stąd
również jej obrońcą i gwarantem.
Tak więc, drodzy wierni, w świetle wszystkich tych rozważań,
módlmy się do Matki Bożej o tę cnotę, która czyni ją postrachem Jej wrogów: o
cnotę wiary, tej wiary, która da nam zwycięstwo nie tylko w tym życiu, ale
przede wszystkim zwycięstwo rozstrzygające, wieczne zbawienie, gdy razem z Nią
radować się będziemy szczęściem, które nie ma końca. Amen.