Asyż: Wypaczony pokój Chrystusowy
„Errare humanum est, perseverare autem diabolicum -
Błądzić
jest rzeczą ludzką, trwać zaś w błędzie diabelską”
Co się wydarzy 27 października bieżącego roku?
Czy będzie to zwykłe przyjacielskie spotkanie ludzi dobrej woli? A może będzie
to swobodna pogawędka o Bóstwie Chrystusa Pana i Jego Kościele? Nie! Będzie to wznowienie przez obecnie
panującego papieża Benedykta XVI bezprecedensowego zgorszenia, jakie jego
poprzednik, Jan Paweł II, wywołał 27 października 1986 r.
Co nastąpi 27 października
2011 r.? Czy nastąpi wezwanie do nawrócenia na wiarę katolicką? Papieskie
deklaracje niedwuznacznie ukazują, z czym będziemy mieli do czynienia owego
dnia: będzie to spotkanie przedstawicieli wszystkich fałszywych religii,
osobiście wezwanych przez papieża na dzień skupienia, podczas którego zostaną
zaproszeni do modlitwy[1] w intencji pokoju.
Oczywiście, w odróżnieniu od pierwszego
asyskiego zgromadzenia, modlitwa będzie się odbywać — jak się wydaje — w
milczeniu, niemniej będzie wszechobecna. Ale do jakiego boga będą w milczeniu
zanosić modły ci wszyscy przedstawiciele fałszywych religii? Do jakiego boga
będą się modlić, jeśli nie do swoich fałszywych bogów, skoro papież wyraźnie
zachęcił ich do głębszego życia „swoją wiarą religijną"[2]? Do kogo więc zwrócą się muzułmanie, jak
nie do boga głoszonego przez Mahometa? Do kogo skierują swe modlitwy animiści,
jak nie do swoich bałwanów? Wobec tego, jak można odnieść się ze zrozumieniem
do faktu, że papież wzywa przedstawicieli fałszywych religii — właśnie jako
reprezentantów fałszywych kultów — do uczestnictwa w dniu osobistej modlitwy?
Już z uwagi na sam ten fakt postępowanie zwierzchnika Kościoła katolickiego
jest straszliwym bluźnierstwem wobec Boga oraz okazją do zgorszenia dla ludzi
na całym świecie.
Obraza
Trójjedynego i Wcielonego Boga
Jak
inaczej można by określić to targowisko religii, które poważnie narusza
pierwsze przykazanie: „Panu Bogu twemu kłaniać się będziesz i jemu samemu
służyć będziesz" (Pwt 6, 13; Mt 4, 10)?
Jak można sobie wyobrażać, że Bóg znajdzie upodobanie w
modlitwach żydów, wiernie zachowujących tradycje swych ojców, którzy ukrzyżowali
Jego Syna i negują Boga w Trójcy Jedynego?
Jak Bóg mógłby wysłuchać modlitw zanoszonych do Allacha,
którego uczniowie nie przestają prześladować chrześcijan?
Jak Bóg mógłby mile przyjmować głosy wszelkiego
rodzaju schizmatyków, heretyków i apostatów, którzy wyparli się Jego Kościoła,
zrodzonego wszak z otwartego boku Jego Syna?
Jak Bóg mógłby uszanować kult składany bałwanom przez
wszelkiej maści animistów, panteistów i pozostałych bałwochwalców?
Jak Bóg mógłby wysłuchać tych wszystkich modłów, skoro Jego
Syn dał nam wskazówkę wyraźnie przeciwstawną: „Nikt nie przychodzi do Ojca,
tylko przeze mnie" (J 14, 6)[3]?
To, o co proszą Boga uczciwe dusze, tkwiąc w herezji czy
niewierności, to jedna rzecz; Bóg rozpozna swoich i doprowadzi ich do jedynego
prawdziwego Kościoła. Niemniej, gdy zaprasza się tych ludzi do modlitwy jako
przedstawicieli fałszywych religii, wedle ich „wiary religijnej", czyż nie
jest to wyraźny znak, że zachęca się ich do modlitwy wedle ducha i formuł
tychże fałszywych religii?
Jak wobec tego można nie widzieć w tym olbrzymiej obelgi
rzuconej w twarz Bogu po trzykroć świętemu? Jak nie ulec głębokiemu oburzeniu
na widok tego rodzaju zgorszenia? Jak zachować milczenie nie stając się
współwinnym?
Wypaczony pokój
Chrystusowy
Ten grzech
najcięższego kalibru w takim samym stopniu uwłacza Chrystusowemu pokojowi.
Papież wzywa do modlitwy o pokój. Ale jaki charakter ma ten oczekiwany przez
papieża pokój? Czy chodzi o zaprzestanie konfliktów, wskutek których ziemia
spływa krwią? Czy naprawdę wierzymy, że modlitwa skierowana do fałszywych bogów
może wysłużyć nam nie karę, lecz dobrodziejstwo jakiegoś pokoju pojmowanego
czysto po ludzku? Czy zapomnieliśmy już o potopie, który dotknął ziemię u
zarania dziejów? Czy w naszej pamięci zatarło się już wspomnienie zniszczenia
Sodomy i Gomory, których występek był mniej poważny od postępowania tych dusz
niewiernych[4]? Czy puściliśmy w niepamięć Ewangelię i
krwawą historię zburzenia Jerozolimy, będącego ceną za grzechy jej mieszkańców?
Czemu zresztą miałoby służyć
uzyskanie jakiegoś doczesnego pokoju, gdybyśmy przypadkiem mieli zatracić
duszę? „Nie dajcie się zastraszyć tym, którzy zabijają ciało, i potem już nie
mają co więcej uczynić (...) bójcie się tego, który skoro zabije, ma moc
wtrącić do piekła" (Łk 12, 4-5). Ponadto, jakże nie widzieć w tej
modlitwie o pokój pewnego odwrócenia — niewątpliwie bezwiednego, ale
zdradliwego i dokonanego w celach ekumenicznych — słusznego dążenia każdego
człowieka do pokoju społecznego? Nie, pokój przyniesiony przez Chrystusa nie
może być tym światowym pokojem, tym pokojem masońskim, utwierdzanym przez
wolność sumienia.
W rzeczywistości bowiem pokój
przywoływany we wszystkich życzeniach obecnego papieża nie jest jedynie pokojem
doczesnym; w pierwszym rzędzie jest to wolność religijna[5], jest to wolność sumienia, tylekroć
potępiona przez wcześniejszych papieży[6]. Oto właściwa intencja modlitwy przedłożona
przez papieża; oto pokój, jakiego życzy
sobie papież — to pokój doczesny, osiągnięty za sprawą wolności sumienia.
Czy
jest to pokój Jezusa Chrystusa? Czy jest to pokój Tego, który poniósł śmierć na
krzyżu, aby potwierdzić swoją Boskość? Pokój Chrystusowy jest czymś zupełnie
innym, czymś równie odległym od pokoju masońskiego, jak odległe jest katolickie
miłosierdzie od masońskiego braterstwa. Pokój Chrystusowy to pokój z Bogiem, to
owoc odkupienia dusz przez Krew Jego Syna oraz porzucenia grzechu przez ludzi.
A jeżeli chodzi o pokój społeczny, zapowiedziany przez Chrystusa, to nie jest
on niczym innym, jak owocem chrześcijańskiej cywilizacji, przenikniętej
katolicką wiarą i katolickim miłosierdziem.
Odrażające
upokorzenie Kościoła
O ile przez tę zachętę do
grzechu ciężkiej obrazy doznał Bóg w Trójcy Jedyny oraz człowieczeństwo
Chrystusa, o tyle niepokalana Oblubienica Chrystusa, Jego jedyny Kościół
powszechny, został publicznie upokorzony. Wykpiono nauczanie apostołów,
papieży, Ojców Kościoła, świętych i męczenników; wykpiono
katolickich książąt i bohaterów; wykpiono nauczanie psalmisty, wedle
którego „wszyscy bogowie pogańscy to czarci”[7]; wykpiono kategoryczne polecenie św.
Jana, aby nie pozdrawiać heretyków[8]; wykpiono nauczanie Grzegorza XVI i Piusa
IX[9], dla których wolność sumienia jest
„majaczeniem”; wykpiono kategoryczny zakaz Leona XIII[10] i Piusa XI[11], dotyczący organizowania i uczestnictwa w
kongresach gromadzących przedstawicieli różnych religii; wykpiono męczeństwo
Polieukta[12], który odmówił złożenia ofiary bałwanom;
wykpiono przykład św. Franciszka Salezego, który napisał swe Kontrowersje, aby
nawrócić protestanckiego heretyka; wykpiono tysiące misjonarzy porzucających
wszystko, aby uratować dusze niewiernych; wykpiono bohaterski wyczyn Karola
Młota, który pod Poitiers zatrzymał inwazję islamu; wykpiono Gotfryda de
Bouillon, który mieczem i włócznią otworzył bramy Jerozolimy; wykpiono dobre
imię św. Ludwika, który ukarał bluźnierstwo.
W
jaki sposób przeniknięty ekumenicznym duchem Asyżu katolik mógłby jeszcze
podpisać się pod dogmatem „poza Kościołem nie ma zbawienia”? Jak mógłby widzieć
w Kościele katolickim jedyną arkę zbawienia? Co więcej, to zgorszenie pochodzi
od najwyższej sakralnej władzy na ziemi, od samego Wikariusza Chrystusa, jakby
uchybienie czci Bożej w rezultacie zgromadzenia tego rodzaju sama w sobie nie
była wystarczająca. Czy papież, obejmując przewodnictwo nad tym zgromadzeniem,
nie staje się wskutek tego nie tyle Głową Kościoła katolickiego, ile raczej
zwierzchnikiem jakiegoś „Kościoła” ONZ; czy nie staje się kimś w rodzaju primus
inter pares jakiejś religii obejmującej wszystkie religie i w istocie
tożsamej z masońskim kultem Wielkiego Architekta Wszechświata? Czyż nie jest to
diabelskie zniekształcenie misji powierzonej św. Piotrowi? Podczas gdy Chrystus
uroczyście polecił mu, aby ten „utwierdzał swych braci w wierze” i pasł Jego
owce, dzisiaj następca Piotra faktycznie utwierdza swych braci w
indyferentyzmie i wiedzie Jego owce na manowce relatywizmu.
Okropne
zgorszenie
Albowiem ta osobista decyzja papieża jest
nie tylko straszliwym bluźnierstwem względem Boga; wywoła ponadto w duszach
katolików i niekatolików olbrzymie zgorszenie. Większość ludzi, mając przed
oczyma obraz papieża gromadzącego przedstawicieli wszystkich fałszywych
religii, będzie się skłaniać ku coraz większej relatywizacji prawdy. Jaki
człowiek, znający choć trochę katolickie nauczanie, nie będzie skłonny upewnić
się co do losu niekatolików, gdy zobaczy papieża zachęcającego innowierców do
modlitwy o wolność sumienia? Jaki niechrześcijanin dostrzeże w katolicyzmie
jedyną prawdziwą religię, wykluczającą wszystkie pozostałe, gdy będzie
wiedział, że zwierzchnik Kościoła katolickiego zwołał panteon wszystkich
religii? Jak zinterpretuje papieską przestrogę, aby nie ulegać relatywizmowi[13], jeśli nie w tym duchu, że nie chodzi o
to, aby trwać w prawdzie, lecz o to, aby być szczerym w swych przekonaniach?
Jak inaczej, jeśli nie w sensie
relatywistycznym, mógłby on zinterpretować następującą, wyraźną zachętę Ojca
Świętego do praktykowania — najlepiej, jak to możliwe — własnej religii: „w
październiku bieżącego roku udam się jako pielgrzym do miasta świętego
Franciszka, zapraszając do przyłączenia się na tej drodze naszych braci
chrześcijan rozmaitych wyznań, przywódców [różnych] światowych tradycji
religijnych oraz — co jest naszym ideałem — wszystkich ludzi dobrej woli w celu
(...) uroczystego odnowienia zaangażowania wierzących z każdej religii do
życia swoją wiarą religijną jako służbą ze względu na pokój”[14]? W 1986 r. pewien dziennikarz podzielił
się z czytelnikami znamiennym wnioskiem: „Papież tworzy i przewodniczy ONZ owi
religii, który obejmuje zarówno tych, którzy wierzą w Wiekuistego, jak i tych,
którzy wyznają tysiąc bóstw; obejmuje nawet tych, którzy nie wierzą w żadnego
określonego boga. Zdumiewający obraz! Jan Paweł II w spektakularny sposób
zezwala na relatywizację wiary chrześcijańskiej, która od tej pory staje się
tylko jedną z wielu [religii]”[15]. Jak można się spodziewać, że wielu ludzi
wieczorem 27 października 2011 r. nie będzie podzielać tego przekonania?
Z tego powodu
szczególnie dziwne wydaje się nam usprawiedliwianie tego czynu papieża pod tym
pretekstem, że spotkanie w Asyżu w bieżącym roku będzie mieć odmienny charakter
od tego, które odbyło się 25 lat temu. Jest wręcz przeciwnie — wszystko
prowadzi nas bowiem do przekonania o zdumiewającej ciągłości między ówczesnym
spotkaniem w Asyżu a tym, do którego ma dojść w roku bieżącym. Zwróćmy uwagę na
następujące elementy.
Charakter zgromadzenia: Zachęta przedstawicieli fałszywych religii
do wspólnej refleksji i modlitwy w intencji pokoju.
Powód spotkania: Pokój społeczny promowany przez ONZ. 25 lat temu papież Jan Paweł II
zachęcił wszystkie religie, aby „w 1986 r., który ONZ ogłosiła Rokiem Pokoju,
aktywnie przyczyniły się do zorganizowania specjalnego kongresu modlitwy w
intencji pokoju, który odbędzie się w Asyżu[16]. Obecny papież w Przesłaniu na rzecz
pokoju, wygłoszonym 1 stycznia 2011 r., czyli w dniu obwieszczenia o
spotkaniu w Asyżu, zaplanowanym na 27 października tego roku, zawarł znamienne
słowa: „Bez tego fundamentalnego doświadczenia [wielkich religii] trudne i
uciążliwe okazuje się nakierowanie społeczeństw ku uniwersalnym zasadom
moralnym oraz ustanowienie na poziomie narodowym i międzynarodowym reguł
gwarantujących pełne uznanie i przestrzeganie podstawowych praw i wolności, jak
postulują to cele — wciąż, niestety, lekceważone bądź negowane — Powszechnej
deklaracji praw człowieka z 1948 r. (...) Wszystko to jest niezbędne i
pozostaje w ścisłym związku z szacunkiem dla godności i wartości osoby
ludzkiej, szacunkiem zagwarantowanym przez narody świata w Karcie
Organizacji Narodów Zjednoczonych z 1945 r.”[17].
Jak napisał bp Fellay do Jana Pawła II w
związku z drugim zgorszeniem w duchu Asyżu, które miało miejsce [w Rzymie] w
1999 r.: „Humanistyczne, doczesne i naturalistyczne motywy tych spotkań
odciągają Kościół od jego całkowicie boskiej, wiekuistej i nadprzyrodzonej
misji oraz sprowadzają go na poziom masońskich ideałów jakiegoś światowego
pokoju, ustanowionego bez udziału jedynego Księcia Pokoju, naszego Pana Jezusa
Chrystusa”[18].
Data spotkania: Benedykt XVI podejmuje tę inicjatywę
dokładnie 25 lat po publicznej uroczystości w Asyżu: „W 2011 r. będziemy
świętować 25. rocznicę Światowego Dnia Modlitwy o Pokój, zwołanego w 1986 r.
(...) do Asyżu (...). Wspomnienie tego doświadczenia jest bodźcem nadziei na
przyszłość, w której wszyscy wierzący poczują się twórcami sprawiedliwości i
pokoju oraz rzeczywiście nimi się staną”[19]. Czyż nie jest to jasny dowód oczywistej
kontynuacji? Czyż nie jest to sposób na wskrzeszenie w naszych umysłach bolesnego
wspomnienia o skandalicznych i gorszących wydarzeniach: o posążku Buddy
ustawionym na tabernakulum w kościele pw. Świętego Piotra, o kurczakach
ofiarowanych bożkom na ołtarzu św. Klary, o Wikariuszu Chrystusa poruszającym
się w towarzystwie dalajlamy i schizmatyckiego patriarchy na usługach KGB? Czy
zatem trzeba publicznie obchodzić rocznicę wydarzenia, względem którego pragnie
się samemu wyraźnie zdystansować? Po co obwieszczać urbi et orbi, że „wspomnienie tego doświadczenia jest bodźcem nadziei
na przyszłość"? W obliczu rzeczywistości — jak pisał Bernanos — jedynie
zdrada konformistów może pozwolić ukryć twarz za woalem[20].
Powołanie się na poprzednika: Obecny papież wypowiada się w taki sposób, jakby chciał
rozproszyć wszelkie możliwe niejasności i przypomnieć wszystkim, którzy pragną
tego słuchać, o swej wierności duchowi pierwszego zgromadzenia w Asyżu: „w
bieżącym [2011] roku będziemy świętować 25. rocznicę Światowego Dnia Modlitwy o
Pokój, zwołanego w 1986 r. do Asyżu przez czcigodnego Jana Pawła II”[21].
Nie tylko dzielni obrońcy papieża posługują się tymi sami
argumentami, aby usprawiedliwić to, czego usprawiedliwić niepodobna. Do
niedawna broniono Asyżu, dokonując subtelnego rozróżnienia pomiędzy „byciem
razem, aby się modlić" a „wspólną modlitwą" — czy zatem dzisiaj
powiedzą nam, że wspólna modlitwa się nie odbędzie, ale będzie to wspólny dzień
modlitwy? Czy zamiast wprost przeczyć współistnieniu cichych modlitw, powiedzą
nam, że każdy modli się zgodnie z zasadami swojej religii? Jak gdyby wszystkie
te pozornie słuszne rozróżnienia nie zostały wymyślone na potrzeby chwili; jak
gdyby wszystkie te subtelności były pojmowane w Jot przez zgromadzonych ludzi —
którzy naprawdę zachowają w pamięci jedną tylko rzecz: zgromadzenie wszystkich
religii, pozwalające każdemu pomodlić się do „czegoś nadprzyrodzonego”, w
oderwaniu od Bożego objawienia
Słowem, zgorszenie w Asyżu, jakie dokona się w tym roku — podobnie
jak większość gestów obecnego papieża — w porównaniu z działaniami jego
poprzednika będzie takie samo co do istoty, lecz odbędzie się w mniej
spektakularnej formie niż w 1986 r. Dlatego wszystkim tym, którzy po raz
kolejny będą nas oskarżać o brak miłosierdzia w powyższych gwałtownych słowach,
ośmielamy się przypomnieć przykazanie Chrystusa: „Będziesz miłował Pana Boga
twego z całego serca twego i z całej duszy twojej, i ze wszystkich sił twoich,
i ze wszystkiej myśli twojej, a bliźniego twego jako samego siebie” (Łk 10,
27). Czy będzie to objawem gorącej miłości do Chrystusa, gdy nie będziemy
wskazywać na dokonywane bluźnierstwa i nie będziemy krytykować tych, których
takie napiętnowanie drażni? Czy będzie ta przejawem miłości bliźniego, gdy nie
będziemy go ostrzegać o grożącym mu niebezpieczeństwie? Czy tak wygląda miłość,
której żąda od nas Chrystus? Ależ nie! Jak przypomniał w ponurych czasach[22] św. Pius X: „Katolicka doktryna uczy nas,
że podstawowy obowiązek miłości bliźniego nie polega na tolerancji dla mylnych
przekonań, jakkolwiek szczere by one były; nie polega też na teoretycznym czy praktycznym
braku reakcji na błędy bądź wady, w jakich widzimy pogrążonych naszych braci.
Obowiązek miłości bliźniego polega na poświęceniu się duchowemu i moralnemu
doskonaleniu bliźnich oraz na gorliwym staraniu się o ich materialny dobrobyt.
Ta sarna katolicka doktryna poucza nas także, że źródło miłości bliźniego
zawiera się w miłości Boga, wspólnego Ojca, który jest wspólnym celem całego
rodzaju ludzkiego. A także w miłości Jezusa Chrystusa, którego współbraćmi
jesteśmy do tego stopnia, że pomoc okazana jakiemuś nieszczęśnikowi jest dobrem
wyświadczonym Jemu samemu. (...) Nie, Czcigodni Bracia, nie ma braterstwa poza
chrześcijańską miłością bliźniego!”[23]
A więc do jakiego Kościoła należymy? Czy należymy do Kościoła św.
Polikarpa ze Smyrny, który heretykowi Marcjonowi, zwracającemu się doń z
pytaniem, czy go rozpoznaje, odpowiedział w następujących słowach: „Tak,
rozpoznaję cię jako pierworodnego syna diabła!”? Czy należymy do Kościoła św.
Marcina, który roztrzaskał bałwany i wyciął „święte drzewa” w naszych wsiach?
Czy należymy do Kościoła św. Bernarda, który wzywał naszych ojców do krucjaty?
Czy należymy do Kościoła św. Piusa V. który w obliczu zagrożenia islamem nie
ograniczył się do odmawiania różańca. lecz wezwał chrześcijańskich książąt do
energicznej walki z muzułmanami? Czy zatem należymy cło Kościoła świętych i
męczenników, czy może raczej do Kościoła Piłata, do Kościoła tych wszystkich
Cauchonów[24], Lamennais’ów i Teilhardów de Chardinów,
zawsze skorych do podlizywania się światu i ochoczo wydających Chrystusa i Jego
uczniów w ręce ich przeciwników? Będziemy osądzać Asyż oczyma naszej wiary,
oczyma papieży i męczenników, czy będziemy go oceniać oczyma światowców,
liberałów i modernistów? Dlatego nie możemy milczeć! Podczas gdy papież
przygotowuje się do jednego z najważniejszych aktów swego pontyfikatu, my
publicznie i stanowczo wyrażamy nasze oburzenie, żywiąc nadzieję i błagaj Pana
Boga, aby to doskonale przygotowane, nieszczęsne wydarzenie nie mogło się
ziścić. I na zakończenie jak moglibyśmy nie wspomnieć słów abp. Marcelego
Lefebvre’a, przywołanych przez bp. Fellaya w jego liście do papieża,
wystosowanym w 1999 r.: „Arcybiskup Lefebvre rozpoznał w tym opłakanym
wydarzeniu, jakie miało miejsce w Asyżu, jeden ze znaków czasu, pozwalających
mu dokonać prawomocnie święceń biskupich bez Twojego, Ojcze Święty, mandatu i
napisać do Waszej Świątobliwości, że czas szczerej współpracy jeszcze nie
nadszedł ”[25]. Wręcz przeciwnie, nadeszła godzina, aby
dokonać pokuty i zadośćuczynienia za to zgorszenie, zachowując w sercu
niewzruszoną nadzieję, że mimo postępów mysterium
iniquitatis [26] „bramy piekielne nie przemogą Kościoła”. Ω
Opublikowano za zgodą J.E. ks. bp. Bernarda Fellaya, przełożonego
generalnego Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X. Tekst za; „Revue de presse” nr
242 z 12 września 2011 r. Z języka francuskiego przełożył Jarosław Zoppa.
[1] Program obchodów tego dnia i komunikat Stolicy
Apostolskiej nie pozostawiają żadnej wątpliwości odnośnie do religijnego wymiaru tego wydarzenia: „Ojciec Święty
zamierza zwołać 27 października br.
Dzień skupienia, dialogu i modlitwy w intencji pokoju oraz sprawiedliwości na świecie.
(...) Okres milczenia będzie
stanowić dla wszystkich zgromadzonych sposobność do modlitwy i refleksji. Po południu wszyscy obecni w Asyżu wezmą udział w pochodzie, który przejdzie
krętą drogą prowadzącą do
Bazyliki św. Franciszka.
Będzie to pielgrzymka,
do której w końcowym etapie dołączą również członkowie poszczególnych delegacji; pochód ma symbolizować drogę każdej ludzkiej jednostki w wytrwałym
poszukiwaniu prawdy oraz w aktywnym budowaniu sprawiedliwości i pokoju. Pochód odbędzie się w milczeniu, pozostawiając
miejsce dla modlitwy i osobistej medytacji".
Komunikat prasowy Stolicy Apostolskiej z 2 kwietnia 2011 r. „Dzień
skupienia, dialogu i modlitwy w intencji
pokoju i sprawiedliwości na świecie (Pielgrzymi
prawdy, pielgrzymi pokoju» (Asyż, 27 października 2011 r.)".
[2] Zapowiedzianym przez papieża celem spotkania jest
„uroczyste odnowienie przez wierzących
każdej religii zaangażowania w życie
swoją wiarą religijną jako służbą ze względu na pokój" (słowa
homilii Benedykta XVI podczas modlitwy Anioł Pański, 1 stycznia 2011
r.).
[3] Por. 1 J 2,23
[4] Mt 10, 14-15: „I ktokolwiek by was nie przyjął, i nie
słuchał mów waszych, wychodząc precz z domu
albo z miasta, otrząśnijcie proch z nóg waszych. Zaprawdę powiadam wam: Lżej będzie ziemi sodomskiej i gomorejskiej w
dzień sądny, niż owemu miastu".
[5] „(...) to jest światowy Dzień Pokoju, odpowiednia
okazja, aby wspólnie zastanowić się nad
wielkimi wyzwaniami, jakie nasza epoka
stawia przed ludzkością. Z tego właśnie powodu pragnąłem w tym roku
poświęcić moje przesłanie następujące mu
tematowi: Wolność religijna — drogą do pokoju. (...) W
dzisiejszym przesłaniu na światowy Dzień Pokoju położyłem nacisk na sposób, w jaki wielkie religie mogą stworzyć
ważny czynnik jedności i pokoju w
łonie rodziny ludzkiej, i przypomniałem przy tej okazji, że w bieżącym roku (2011) będziemy obchodzić 25. rocznicę światowego Dnia Modlitwy w intencji
pokoju, który w 1986 r. zwołał był do Asyżu czcigodny Jan Paweł II. Z
tego powodu, w październiku bieżącego roku
udam się jako pielgrzym do miasta
świętego Franciszka, zapraszając do przyłączenia się na tej drodze naszych braci chrześcijan rozmaitych wyznań [oraz] przywódców [różnych] światowych
tradycji religijnych". Słowa
homilii Benedykta XVI podczas modlitwy „Anioł Pański", Plac św. Piotra, 1 stycznia 2011 r.
[6] Grzegorz XVI, encyklika Mirari vos (1832): „Ze
stęchłego źródła indyferentyzmu wypływa również owo
niedorzeczne i błędne mniemanie, albo raczej omamienie, że
każdemu powinno się nadać i zapewnić
wolność sumienia" (przekład F. Rostafińskiego).
[7] PS 95,5
[8] 2 J, 10-11: „Jeśli kto przychodzi do was, a nauki tej
[Chrystusowej] nie przynosi, nie
przyjmujcie go do domu, ani mu nie mówcie:
«Witaj». Kto bowiem mówi mu: «Witaj», jest uczestnikiem jego złych
uczynków".
[9] Por. Pius IX, Syllabus errorum (1864), zdanie
potępione nr LXXIX (DS 2979): „ Błędem jest
twierdzenie, że wolność obywateli w
wyborze jakiegokolwiek kultu przyznana wszystkimi pełna swoboda głoszenia i wypowiadania publicznie jakichkolwiek poglądów sprzyja zepsuciu obyczajów i
charakterów, a także
rozszerzaniu się szkodliwego indyferentyzmu".
[10] Przy okazji
Kongresu Religii, który odbył się w 1893 r. w Chicago.
[11] Pius XI, encyklika Mortalium animos (6
stycznia 1928 r.): „Wychodząc z założenia,
dla nich nie ulegającego wątpliwości, że bardzo rzadko tylko znajdzie się człowiek, któryby nie miał w
sobie uczucia religijnego, widocznie żywią nadzieję, że mimo wszystkich różnic zapatrywań religijnych nie
trudno będzie, by ludzie przez wyznawanie niektórych zasad wiary, jako
pewnego rodzaju wspólnej podstawy życia religijnego, w braterstwie się
zjednali. W tym celu urządzają zjazdy, zebrania i odczyty z nieprzeciętnym udziałem słuchaczy i zapraszają na
nie dla omówienia tej sprawy wszystkich, bez różnicy, pogan wszystkich
odcieni, jak i chrześcijan, a nawet tych,
którzy — niestety — odpadli od
Chrystusa, lub też uporczywie przeciwstawiają się Jego Boskiej naturze i
posłannictwu. Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań,
ponieważ one zasadzają się na błędnym
zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i
chwalebne, o ile, że one w równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i
wyrażają nasz przyrodzony zmysł, który nas
pociąga do Boga i do wiernego uznania Jego panowania. Wyznawcy tej idei
nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz odstępują
również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie i krok po kroku
popadają w naturalizm i ateizm. Z tego jasno wynika, że od religii przez Boga
nam objawionej odstępuje zupełnie ten,
ktokolwiek podobne idee i usiłowania popiera".
[12] Św. Polieukt z Melitene (+259) — męczennik ormiański;
według tradycji chrześcijańskiej był
oficerem XII legionu rzymskiego,
ściętym za odmowę podporządkowania się dekretowi cesarza Decjusza,
nakazującemu oddawanie czci idolom wystawionym
na agorze; w Kościele katolickim św. Polieukt z Melitene jest wspominany
13 lutego (przyp. tłum.).
[13] Będzie się to mogło dokonać „bez wyrzekania się
własnej tożsamości czy
ulegania jakimś przejawom synkretyzmu" (komunikat prasowy
Stolicy Apostolskiej z 2 kwietnia 2011 r.).
[14] Słowa homilii Benedykta XVI podczas modlitwy Anioł Pański, 1 stycznia 2011 r.
[15] Le Figaro", 31 października 1986 r., s. 69.
[16]„L'Osservatore Romano", 27-28 stycznia 1986 r.
[17] Przesłanie Benedykta XVI na uroczystość Światowego Dnia Pokoju, 1 stycznia 2011 r., par. 12.
[18] List bp. Bernarda Fellaya do Jana Pawła II ze słowami
publicznego sprzeciwu wobec wznowienia
asyskiego zgorszenia w Rzymie 28 października 1999 r.
[19] Przesłanie Benedykta XVI na uroczystość Światowego Dnia Pokoju, 1 stycznia 2011 r., par. 7 i 11.
[20] ZobG Bernanos, Pamiętnik wiejskiego proboszcza, wyd. II, Warszawa 1961, s. 221.
[21] Słowa homilii Benedykta XVI podczas modlitwy Anioł
Pański, 1 stycznia 2011 r. Por. też komunikat prasowy Stolicy Apostolskiej z 2
kwietnia 2011 r.: „Obraz pielgrzymki streszcza więc sens wydarzenia, które
będziemy uroczyście obchodzić, i każe zwrócić uwagę na przesłanie; wspomnimy
etapy, które przebyliśmy na tej drodze, począwszy od pierwszego zgromadzenia w
Asyżu po spotkanie, które odbyło się w 2002 r. W tym samym czasie będziemy też
spoglądać w przyszłość z zamiarem kontynuowania, wspólne ze wszystkimi ludźmi
dobrej woli, marszu drogą dialogu i braterstwa w szybko zmieniającym się
świecie". Już w 2007 r., podczas spotkania przedstawicieli różnych religii
w Neapolu, Benedykt XVI rozproszył wszelkie złudzenia, jakoby miał wolę okazać
skruchę i żal za pierwsze spotkanie w Asyżu. Papież powiedział wówczas:
„[obecne spotkanie] ponownie odsyła nas do ducha 1986 r., kiedy mój czcigodny
poprzednik Jan Paweł II zaprosił na wzgórze św. Franciszka wysokich
przedstawicieli religijnych wspólnot do modlitwy o pokój, kładąc w tych
okolicznościach nacisk na wewnętrzną więź, jaka łączy autentyczną postawę
religijną z głęboką wrażliwością w kwestii tego podstawowego dobra
ludzkości. (...)Zachowując szacunek dla
różnic pomiędzy rozmaitymi religiami, wszyscy jesteśmy powołani do pracy na
rzecz pokoju". Por. Benedykt XVI, przemówienie
do przedstawicieli religijnych
wspólnot, biorących udział w międzynarodowym spotkaniu na rzecz pokoju 21
października 2007 r., [w:]
„Documentation Catholique", nr 2391 (2 października 2007 r.), s.
1037-1038.
[22] Aluzja do prześladowań Kościoła we Francji w okresie
III Republiki, jak i — zapewne — do kryzysu modernistycznego w łonie samego
Kościoła, z którym walczył św. Pius X (przyp. tłum.).
[23] Św.
Pius X, list apostolski Notre charge apostolique do episkopatu francuskiego, 25
sierpnia 1910 r.
[24] Piotr Cauchon (1371-1442) — biskup Beauvais i
Lisieux, rektor Uniwersytetu Paryskiego, czołowy polityk stronnictwa
burgundzkiego w kluczowym okresie tzw. wojny stuletniej między Francją a Anglią
(1337-1453), główny sędzia Joanny d'Arc, który współpracując z Anglikami
doprowadził do jej skazania i spalenia na stosie w 1431r. w Rouen (przyp. tłum.).
[25] List bp. Bernarda Fellaya do Jana Pawła II ze słowami
publicznego sprzeciwu wobec wznowienia asyskiego zgorszenia w Rzymie 28
października 1999 r.
[26] Łac. „tajemnica
nieprawości” (przyp. tłum.).