Dalmaticus
„Nowa teologia” niszczy doktrynę o
grzechu pierworodnym
W kilku
zaledwie słowach z §13 swej pierwszej encykliki Redemptor hominis (1979),
papież Jan Paweł II zmienił odwieczne katolickie nauczanie odnośnie natury
człowieka i jego stosunku do Stwórcy.
„Kiedy poprzez doświadczenia rosnącej jakby w przyśpieszonym
tempie rodziny ludzkiej wpatrujemy się w tajemnicę Jezusa Chrystusa, coraz
jaśniej rozumiemy, że u podstaw tych wszystkich dróg, jakimi zgodnie z wielką
mądrością Papieża Pawła VI winien kroczyć Kościół naszych czasów, znajduje się
jedna jedyna droga; droga wypróbowana poprzez stulecia, która jest zarazem
drogą przyszłości. Tę przede wszystkim drogę wskazał nam Chrystus Pan, gdy —
jak głosi Sobór — «On, Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z
każdym człowiekiem». (...) Chodzi o człowieka «każdego» — każdy bowiem
jest ogarnięty Tajemnicą Odkupienia, z każdym Chrystus w tej tajemnicy raz na
zawsze się zjednoczył. Każdy człowiek przychodzi na ten świat, poczynając się w
łonie swej matki i rodząc się z niej, jest z tej właśnie racji powierzony
trosce Kościoła. Troska ta dotyczy człowieka całego, równocześnie jest ona na
nim skoncentrowana w szczególny sposób. Przedmiotem tej troski jest człowiek w
swojej jedynej i niepowtarzalnej rzeczywistości człowieczej, w której trwa
niczym nienaruszony «obraz i podobieństwo» Boga samego”.
Fragment ten nie znalazł się w omawianym
dokumencie przypadkowo. Przeciwnie, encyklika w sposób spójny rozwija
konsekwencje tego stwierdzenia, które papież wyraża jasno, bez dwuznaczności.
Na czym jednak polega zmiana, skoro człowiek bez wątpienia został stworzony na
obraz i podobieństwo Boże? Nowość polega na pośrednim zanegowaniu głównej
konsekwencji grzechu pierworodnego, dziedzicznego zepsucia ludzkiej natury,
przez które człowiek utracił swoje podobieństwo do Boga.
By wyjaśnić tę kwestię przytoczymy tekst napisany bezpośrednio
przed II Soborem Watykańskim:
„Koncepcja
chrześcijańska głosi, że człowiekowi wyznaczono cel poza jego własną naturą.
Celem tym jest uszczęśliwiająca wizja Boga, która przewyższa wszelkie poznanie.
Aby człowiek mógł osiągnąć ten cel, Bóg, stwarzając go, obdarzył człowieka
nadprzyrodzonym darem łaski. Od czasu, kiedy Adam utracił ów dar popełniając
grzech pierworodny, wszyscy jego potomkowie przychodzą na świat pozbawieni tej
łaski; znajdują się w stanie grzechu pierworodnego. Po upadku człowieka,
nadprzyrodzony cel spowodował nieuporządkowanie w hierarchii różnych władz
duszy, inteligencji i woli, naturalnych skłonności i zmysłowości, które
wypaczone, dążą do swych własnych partykularnych celów i doprowadzając do
wewnętrznej dezintegracji natury człowieka. Prawdą jest, że chrzest zmazuje
grzech pierworodny, ale nieuporządkowane skłonności (pożądliwości) pozostają,
pozostaje również skłonność do zła stając się zarzewiem walki moralnej, którą
chrześcijanin musi stoczyć jako miles Christi, żołnierz Chrystusa. Z pomocą
nadprzyrodzonego daru łaski możliwe jest osiągnięcie stanu całkowitego porządku
moralnego, nawet jeśli osiąga go jedynie niewielu – tacy byli święci w swej
doskonałości. W tej walce «stary człowiek» musi być ukrzyżowany razem z
Chrystusem, aby umarłszy grzechowi zmartwychwstał jako nowy człowiek, nowe
stworzenie”[1].
Gdyby obraz i podobieństwo Boże pozostały w człowieku
nienaruszone do dziś, ludzka natura nie byłaby zepsuta i skłonna do zła – a interwencja
łaski nie byłaby niezbędna. Wola człowieka byłaby sama z siebie wystarczająco
silna, by pokonać pokusy i uświęcić go, doprowadzając do raju.
Nowinka wprowadzona przez papieża jest sprzeczna z
fundamentalną zasadą wiary odnośnie niestałości ludzkiej natury i jej
skłonności do grzechu, co potwierdza cała historia ludzkości oraz indywidualne
doświadczenie każdego z nas. Kościół katolicki postrzega człowieka takim, jaki
jest, a nie takim, jakim chciałby być. Jest więc niemożliwe, by ten grzeszny człowiek
mógł zachować w sobie nienaruszone „podobieństwo” do Boga, zachowując po upadku
Boże dziecięctwo. Ponadto, gdyby grzeszny człowiek był nadal podobny do Boga,
wówczas również Bóg przypominałby upadłego człowieka i grzech byłby również w
Nim. A skoro Bóg jest pierwszą przyczyną i początkiem wszystkiego, zło
musiałoby istnieć odwiecznie w naturze Boga. W ten sposób można by wydedukować
manichejski dualizm dobra i zła w bóstwie.
Jednak księga Rodzaju nie wspiera takiej
interpretacji. Czytamy w niej, że Adam i Ewa sprzeciwiali się wyraźnemu
zakazowi Boga i grzech przodków przeszedł na naturę ludzką. Jahwe - Elohim
ostrzegł Adama: „Możesz jeść ze
wszystkich drzew ogrodu, ale z drzewa dobrego i złego nie wolno ci jeść,
ponieważ w dni, w którym zjesz, z pewnością umrzesz”. Nabywając znajomość
dobra i zła człowiek chciał uczynić się niezależnym od swego Stwórcy i „określać, na mocy własnej natury, co jest
dobre, a co złe” (św. Tomasz). Ten grzech „autonomii etycznej” leży u
podstaw wszystkich późniejszych grzechów i błędów, ponieważ człowiek,
niezależnie od ulegania pokusom cielesnym i duchowym, nie jest wszechwiedzący,
uczy się powoli i z wielkim wysiłkiem. Jak mówi św. Augustyn: „próbujemy znaleźć, ale odnajdujemy jedynie
możliwość poszukiwania bez końca”. Nie trzeba być katolikiem by zrozumieć
konsekwencje absolutnego humanizmu, w którym człowiek jest „sam dla siebie
prawem” i uważa się za nieomylne jego źródło. Kara, jaka spotkała naszych
przodków, polegała na pozostawieniu ich konsekwencjom ich wolnego wyboru.
Wybrawszy etyczną autonomię, stali się niezależni od Boga i nie mogli pozostać
w Jego towarzystwie w ogrodzie Eden.
Dlaczego Jahwe, wiedząc, że człowiek
sprzeciwi Mu się, pozostawił mu wolność wyboru? Ponieważ stworzył go na swój
obraz i podobieństwo, tj. jako istotę wolną i odpowiedzialną. Nie stworzył go
jednak niezależnym, człowiek musiał wykazać, że zasługuje na wolność, czyniąc z
niej dobry użytek poprzez posłuszeństwo Ojcu, który sam w sobie jest Dobrem,
absolutnym Dobrem. Czyniąc tak, człowiek nigdy by nie zbłądził - jednak pomimo
ostrzeżenia i zakazu ze strony Jahwe, wybrał siebie samego.
Judaizm zdecydowanie neguje doktrynę o
grzechu pierworodnym
Judaizmowi brak jest pełnego zrozumienia problemu i
ogranicza się do literalnej interpretacji słów Jahwe odnośnie kary pierwszych
rodziców. Wygnany z ziemskiego raju i rzucony w świat, w który wkroczyła śmierć
z powodu grzechu pierwszych rodziców, Adam zobowiązany był zdobywać swój chleb
w pocie czoła, podczas gdy Ewa rodziła w bólu i podporządkowana została mężowi.
Jako rekompensatę, ze względu na błędy całej ludzkości, Jahwe dał Mojżeszowi
wieczne prawo, obowiązujące każdego człowieka. Według żydów, człowiek
sprawiedliwy, przez ścisłe przestrzeganie Tory, otrzyma swą nagrodę zarówno w
tym życiu jak i w przyszłym. Innymi słowy, człowiek sprawiedliwy jest ze swej
natury wystarczająco silny, by być posłusznym prawu i osiągnąć zbawienie. Łaska
nie jest niezbędna, a tajemnica Odkupienia w katolickim rozumieniu jest dla
Żydów niezrozumiała.
Tak więc żydowska antropologia jest optymistyczna
odnośnie natury człowieka: grzech nie zepsuł natury stworzenia Jahwe, a Prawo
przynosi zbawienie. Odrzucając XIX wieków katolickiego nauczania, „nowa
teologia” Jana Pawła II wykonała zwrot o 180 stopni i postawiła się w jednym
rzędzie z nauką żydów, nie troszcząc się o konsekwencje wypływające z tego
odstępstwa odnośnie punktu wyjścia historii ludzkości. Żydzi przeciwnie, nie
rezygnują z niczego. Pozostają zdecydowani trzymać się Tory i nie iść za
Chrystusem, którego konieczności dla zbawienia nie uznają. Dla nich przymierze
pomiędzy Jahwe i Izraelem – jedynym narodem wybranym przez Boga – jest wciąż
ważne, ponieważ nic się nie zmieniło. Zauważają natomiast z satysfakcją, że
Kościół katolicki, przeciwnie, „zmienił się” i przyjął obecnie ich punkt
widzenia.
Judaizm utrzymuje swą wewnętrzną spójność poprzez
odrzucenie Jezusa Chrystusa. „Chrześcijańscy
egzegeci, literalnie interpretując historię o ogrodzie w Eden” – pisze Ben
Zion Bokser – „znajdują tam doktrynę o
fatalistycznym zepsuciu. Grzech Adama polegający na zjedzeniu owocu z drzewa
poznania interpretowany jest jako skażenie całego rodzaju ludzkiego
pochodzącego od niego, po wszystkie pokolenia. Takiego fatalizmu brak w wizji
żydowskiej (...) Człowiek posiada siłę do walki i zwyciężania pokusy oraz do
stawania się coraz milszym Bogu (...) Według opowiadania biblijnego, grzech
Adama nie wypływa z impulsu jego własnej natury, ale z przyczyn ubocznych
(wtórnych), ze spisku przeciwko niemu ze strony odwiecznego kusiciela. Jak wyjaśnia
rabbi Kook: «Jest zgodne z rozumem, by pomyłka spowodowana przez uboczne
okoliczności była możliwa do naprawienia, tak więc człowiek stanowczo może
ponownie osiągnąć swą wzniosłą godność». Historia upadku Adama wyraża w formie
alegorycznej stałą konieczność, by człowiek zachowywał czujność wobec pokus”[2].
I dalej
Bokser pisze:
„Jako, że ukrzyżowanie Jezusa miało miejsce w tym samym czasie, co zburzenie Świątyni, chrześcijańscy teologowie powoli wypracowali teorię, że Jezus był nową i najdoskonalszą ofiarą, zdolną do uzyskania łaski Boga. Ta interpretacja znalazła swój najbardziej radykalny wyraz w katolickiej Mszy, rozumianej zasadniczo jako odnowienie ofiary Jezusa. Kapłan ofiaruje ciało i krew Jezusa, cudownie przemienioną z wody i wina: ta ofiara powtarzana jest codziennie i jest wyłącznym środkiem, przez jaki człowiek może otrzymać łaskę Bożą”[3].
Według Bena Zion Boksera i każdego
innego żyda, wiara katolicka w Boga-Człowieka jest w szczególny sposób
sprzeczna wiarą w jednego Boga, uważają oni, że na śmierć Jezusa Chrystusa nie
można się powoływać ani jej przedstawiać jako ofiary wynagradzającej mającej na
celu zbawienie rodzaju ludzkiego. Jest ona według nich raczej dowodem na
załamanie nerwowe niektórych żydów – głównie uczniów Jezusa – po zniszczeniu
świątyni. We wstępie do książki Ben Zion Boksera, Paul Sacchi zauważa, że
zgodnie z katolicką interpretacją, która - jak pisze - „musiała zrodzić się w jakimś kręgu żydowskim”, przez swój grzech
Adam „zepsuł swą własną naturę i a przez
to zepsuł naturę wszystkich swych potomków, którzy są w ten sposób kolektywnie
potępieni. Judaizm odrzucał tę interpretację od pierwszych wieków po
Chrystusie. Problemu tego prawdopodobnie nie rozważano szczegółowo przed
pojawieniem się interpretacji chrześcijańskiej”[4].
Judaizujący Kościół?
Żydowska świadomość znaczenia
precyzyjnego określenia konsekwencji grzechu pierworodnego jest bardzo istotna.
Jeśli ludzka natura nie jest zepsuta, a człowiek może osiągnąć zbawienie przez
wypełnianie nakazów Prawa, nie jest potrzebna żadna nadprzyrodzona interwencja
Jahwe w historii – Wcielenie, Męka, Kościół, codzienne odnawianie jedynej Ofiary
Chrystusa, łaska uświęcająca, wszystko to jest zbyteczne, nie ma też i nigdy
nie było potrzeby papiestwa. Ben Zion Bokser rozumie spójną i niezmienną logikę
katolickiej wiary w zepsucie ludzkiej natury z powodu grzechu pierworodnego.
Jak papież może uwolnić się od tej logiki wiary, którą nawet żydzi rozumieją
doskonale? Czy Kościół nawrócił się w jakiś sposób na judaizm? Czy żydzi są
naszymi „starszymi braćmi” (tytuł ten nadaje im sam papież) w tym specyficznym
sensie, że ich wybraństwo pozostaje ważne, nadając im pozycję nadrzędności i
odpowiedzialności przed Bogiem za przewodzenie całej ludzkości? Przeanalizujmy
tekst encykliki, by określić czy i w jaki sposób ten krótki, ale doniosły
fragment, jest teologicznie usprawiedliwiony.
Jan Paweł II nie neguje otwarcie, że
grzech pierworodny zepsuł ludzką naturę, czyniąc Wcielenie Słowa nieodzownym.
Głosi raczej nową doktrynę o tajemnicy Odkupienia, nie opierając jej jednak na
Piśmie św., a tym mniej na katolickiej teologii. Encyklika przytacza jedynie
jeden ustęp Księgi Rodzaju (1, 28), który odnosi się do stanu Adama i Ewy przed
upadkiem. Św. Paweł w ogóle nie jest cytowany,
natomiast „autorytatywnym” źródłem jest dla Jana Pawła II konstytucja II Soboru
Watykańskiego o świecie współczesnym Gaudium
et spes.
W zgodzie z soborem
Zdając się na II Sobór Watykański papież
rozwija jego założenia w swą własną, dziwną koncepcję Odkupienia która,
zmieniając stosunek pomiędzy Bogiem a
człowiekiem, zmienia sens historii. W § 13 Redemptor hominis Jan Paweł II
cytuje § 22 Gaudium et spes:
„Syn Boży,
przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem”. Zauważmy, że sobór wyraża się tu bez dogmatycznej
precyzji, wprowadzając element nieoznaczoności i niepewności. Zjednoczenie
osiągane jest „jakoś”: jak jednak i z jakim skutkiem? To właśnie ta
nieoznaczoność pozwoliła Janowi Pawłowi II wyrazić swą osobistą koncepcję
Odkupienia tych słowach, które przytaczamy w całości:
„Chodzi
o człowieka «każdego» — każdy bowiem jest ogarnięty Tajemnicą Odkupienia, z
każdym Chrystus w tej tajemnicy raz na zawsze się zjednoczył. Każdy człowiek
przychodzi na ten świat, poczynając się w łonie swej matki i rodząc się z niej,
jest z tej właśnie racji powierzony trosce Kościoła. Troska ta dotyczy
człowieka całego, równocześnie jest ona na nim skoncentrowana w szczególny
sposób. Przedmiotem tej troski jest człowiek w swojej jedynej i niepowtarzalnej
rzeczywistości człowieczej, w której trwa niczym nienaruszony «obraz i
podobieństwo» Boga samego (por. Rodz 1, 27). Na to właśnie wskazuje
również Sobór, gdy mówiąc o tym podobieństwie przypomina, że człowiek jest
„jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego”[5].
Tak więc według soboru Bóg pragnął, by to wyjątkowe stworzenie –
człowiek, miało powód do swego istnienia nie w Stwórcy, ale w sobie samym. Bóg stworzył
człowieka nie tylko wolnym, ale i autonomicznym.
„Stwierdzenie
to jest w oczywisty sposób absurdalne i niezgodne z samym pojęciem stworzenia z
niczego, które jest dogmatem Wiary. Zawiera ewidentny błąd teologiczny,
ponieważ Bóg stworzył wszystkie rzeczy, jak tego zawsze nauczano, dla siebie,
dla swojej chwały, a nie z powodu jakiejś wartości, jaką Jego stworzenie
posiadałoby wewnętrznie, a więc niezależnie od Boga, który je stworzył”[6].
Idąc za myślą soboru, dla
którego człowiek jest stworzeniem posiadającym cel w sobie samym, a nie w Bogu,
Jan Paweł II stwierdza, że w człowieku trwa obraz i podobieństwo Boże. Gdyby
jednak człowiek został stworzony dla siebie samego, czyż nie powinien działać w
zgodzie ze swoją własną naturą i dążyć do autonomii, określając sam co jest
dobre, a co złe? Patrząc z tej perspektywy wąż nie oszukiwał Adama i Ewy, kiedy
kusił ich mówiąc: „Bóg wie, że w dzień,
kiedy zjecie je, wasze oczy się otworzą i staniecie się jak Bóg, znający dobre
i złe” (Rodz. 3,5). Zjedzenie zakazanego owocu byłoby więc zgodne z celem i
wolnością stworzenia i nie mogłoby stanowić wypaczenia jego natury, nie miałoby
dla niej żadnych konsekwencji.
Absurdalność
nieuświadomionego Odkupienia
Zgodnie z nauczaniem II Soboru
Watykańskiego Jan Paweł II może bez przeszkód wyjaśniać w swój własny sposób,
że nie ma sprzeczności pomiędzy chrześcijańską koncepcją dziedzicznego grzechu
pierworodnego i twierdzeniem o jego braku u współczesnego człowieka:
„Człowiek, tak jak jest «chciany» przez Boga, tak jak został przez Niego
odwiecznie «wybrany», powołany, przeznaczony do łaski i do chwały — to jest
właśnie człowiek «każdy», najbardziej «konkretny» i najbardziej «realny»:
człowiek w całej pełni tajemnicy, która stała się jego udziałem w Jezusie
Chrystusie, która nieustannie staje się udziałem każdego z tych czterech
miliardów ludzi żyjących na naszej planecie, od chwili kiedy się poczynają pod
sercem matki”.
Kolejny paragraf - 14,
zatytułowany Wszystkie drogi Kościoła
prowadzą do człowieka, dochodzi do końcowej konkluzji:
„Ten człowiek jest drogą
Kościoła - drogą, która prowadzi niejako u podstawy tych wszystkich dróg,
jakimi Kościół kroczyć powinien, ponieważ człowiek - każdy bez wyjątku - został
odkupiony przez Chrystusa, ponieważ z człowiekiem - każdym bez wyjątku -
Chrystus jest w jakiś sposób zjednoczony, nawet gdyby człowiek nie zdawał sobie
z tego sprawy: «Chrystus, który za wszystkich umarł i zmartwychwstał, może
człowiekowi przez Ducha swego udzielić światła i sił, aby zdolny był
odpowiedzieć najwyższemu swemu powołaniu»”.
Wydaje
się to streszczać całą encyklikę, niweczącą logiczną spójność doktryny
katolickiej i rozmywającej pojęcie Kościoła katolickiego.
W
tym krótkim fragmencie gmatwają się i mieszają ze sobą rozmaite koncepcje: 1)
pomimo grzechu pierworodnego człowiek znajduje się obecnie w kondycji, w do
jakiej przeznaczył go Bóg; 2) jest to możliwe, ponieważ każdy człowiek, bez
żadnego wyjątku, został odkupiony przez Chrystusa; 3) Odkupienie miało miejsce,
ponieważ Chrystus zjednoczył się „jakoś” z każdym człowiekiem; 4) każdy
człowiek jest więc odkupiony od momentu poczęcia, nawet, jeśli jest nieświadomy
tego faktu. Za pomocą tego łańcucha konkluzji (bez odwołania się do Pisma św.,
Tradycji, dogmatów, doktryny czy zdrowego rozsądku) Jan Paweł II wyjaśnia we
własnym przekonaniu, dlaczego obraz i podobieństwo Boże pozostają w człowieku
nienaruszone.
Odkupienie
każdego człowieka dokonuje się więc od momentu jego poczęcia, nawet, jeśli nie
jest on tego świadomy, ponieważ Chrystus zjednoczył się i pozostaje zjednoczony
„jakoś” z każdym człowiekiem. To ogólnikowe stwierdzenie nie wyjaśnia sposobu
zjednoczenia Chrystusa z człowiekiem, a więc nie wyjaśnia Odkupienia. Co dla
Ojca Świętego oznacza słowo „odkupiony”? Słowo to jest synonimem słowa
„zbawiony”, tak więc powyższe twierdzenie oznacza, że każdy człowiek ma
zagwarantowane wieczne zbawienie i wizję uszczęśliwiającą w raju już w momencie
swego poczęcia, dla jedynej zasługi bycia poczętym. Człowiek jest poczynany i
odkupiony w tym samym czasie, bez żadnego udziału z jego strony.
Biorąc
pod uwagę nieokreśloność pojęć używanych przez Jego Świętobliwość, trudno jest
zrozumieć, co rozumie on poprzez „odkupienie” i „jakiś” sposób zjednoczenia
Syna Bożego z człowiekiem. Jedyną możliwą interpretacją myśli papieża jest, że
Chrystus jednoczy się z każdym człowiekiem i odkupuje nas poprzez swe
Wcielenie. Otrzymał ludzką naturę z Dziewicy Maryi, Matki Bożej, i wydarzenie to,
powodując Jego wkroczenie w historię rodzaju ludzkiego, jednoczy z Nim całą
ludzkość aż do końca czasów. Żadna inna interpretacja nie wydaje się możliwa.
Jeśli
takie właśnie jest fundamentalne założenie papieża (a inne hipotezy wydają się
niemożliwe), prowadzi to do nieprzezwyciężonych sprzeczności logicznych.
Podczas, gdy poczęcie człowieka jest faktem naturalnym, poczęcie Jezusa
Chrystusa było nadprzyrodzone. Słowo przyjęło ciało za pośrednictwem kobiety,
Dziewicy Maryi i stało się prawdziwym Człowiekiem za przyczyną Ducha Świętego.
Józef był domniemanym ojcem, a Bóg Ojciec ojcem prawdziwym. Słowo wkroczyło do
historii jako Syn Maryi, Żyd pochodzący z rodu Dawida, pozostając równocześnie
naturalnym Synem Boga. Aby człowiek mógł stać się, ze swej strony, adoptowanym
dzieckiem Boga, musi narodzić się ponownie, w sposób nadprzyrodzony – przez
chrzest.
„Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę mówię tobie: Jeśli
się kto na nowo nie odrodzi, nie może oglądać królestwa Bożego. Rzecze do Niego
Nikodem: Jakże się człowiek może narodzić, będąc starym? Czy może na powrót
wejść w łono matki swojej i odrodzić się? Odpowiedział Jezus: Zaprawdę,
zaprawdę powiadam ci: Jeśli się kto nie odrodzi z wody i z Ducha Świętego, nie
może wejść do królestwa Bożego”.
Ponadto Wcielenie, które jest poniżeniem i
upokorzeniem Słowa w ciele, nie powoduje automatycznie powszechnego zbawienia.
Było też konieczne, by przyjął On śmierć na krzyżu z ręki ludzi.
„Jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służyć i dać
duszę swą na okup za wielu” (Mt 20,28; Denz §790), tak my nie powstaniemy z
Chrystusem, jeśli nie przyjmiemy cierpienia razem z Nim.
„Jeśli
zaś synami, to i dziedzicami: mianowicie dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami
Chrystusowymi; jeśli tylko współcierpimy, abyśmy też byli współuwielbieni”.
(Rz 8,17).
Na koniec, powszechność
odnosi się do odkupienia obiektywnego, a nie subiektywnego. Odkupienie, które
nie może być zredukowane do samego tylko Wcielenia, jest rzeczywiście
wystarczające do zbawienia wszystkich ludzi, ale dla indywidualnego człowieka,
by osiągnął zbawienie (tzw. skuteczność subiektywna), konieczne jest, by
współpracował z łaską. Św. Augustyn mówi: „Chociaż
Bóg uczynił cię bez twojej wiedzy, nie zbawia cię bez twojej woli” (Serm
169.3).
Gdyby zjednoczenie Chrystusa
z człowiekiem dokonywało się jedynie na poziomie naturalnym, tworzyłoby jedynie
ogólną więź biologicznego ojcostwa, w ten sam sposób, w jaki można powiedzieć,
że wszyscy ludzie są braćmi z natury i tworzą jedną rodzinę. Nawet w tzw.
„rodzinie ludzkiej” sam jedynie naturalny związek nie wystarcza do braterstwa,
ponieważ żaden indywidualny człowiek nie jest sam gatunkiem ludzkim. Chociaż
jest to materialistycznym założeniem współczesnych demokracji, poszczególni
ludzie nie są wytworem materialnej ewolucji gatunku ludzkiego; dlatego nie są
oni równi sobie jako jednostki. Przeciwnie, żyjąca ludzkość rozbita jest na
miliardy osób, które nie posiadają kolektywnej natury, ani nie jednoczą się ze
sobą w sposób naturalny, ale zrzeszają się ze sobą w procesie historycznym na
bazie zasad, wartości i wzajemnych interesów w państwa, społeczeństwa, religii
etc. Historia pokazuje tyle przypadków konfliktów, co braterskiej współpracy.
Każda osoba należąca do rodzaju ludzkiego jest jedynie ułamkową częścią całości
i nie może być jako całość traktowana. (...) Zjednoczenie z Jezusem Chrystusem
i z innymi członkami Kościoła katolickiego jest nadprzyrodzonym uczestnictwem w
życiu Bożym, wspólnotą dóbr nadprzyrodzonych. Misją Kościoła katolickiego jest prowadzanie
wszystkich ludzi na drogę nawrócenia i wspólnoty z Bogiem. Zakładać, że każdy
człowiek, z samego tylko powodu, że jest człowiekiem – już został odkupiony,
bez świadomości ze swej strony, bez
łaski i bez Kościoła katolickiego, oznacza zanegowanie powodu istnienia samego
Kościoła. Oznaczałoby to dla Kościoła samobójstwo.
Ortodoksyjna doktryna
Kościoła
Wcielenie, tzn. połączenie z
Boską naturą indywidualnej natury ludzkiej w jedynej Osobie Słowa, nie oznacza
automatycznie łączności każdej ludzkiej natury z tą Boską naturą. Żaden
człowiek nie jest odkupiony jedynie poprzez samo tylko biologiczne pochodzenie.
Poniżeniu i upokorzeniu Syna Bożego w ciele powinno odpowiadać dobrowolne
wznoszenie się każdego człowieka do Boga, poprzez naśladowanie Chrystusa.
Wcielenie było jedynie początkiem procesu [życia i śmierci Jezusa Chrystusa],
który pozwala każdemu człowiekowi poprzez świadomą uległość łasce ubóstwić się
poprzez udział w chrzcie, podejmując swój własny krzyż i naśladując Chrystusa.
Kościół katolicki jest wspólnotą ludzi ochrzczonych. Składa on codziennie
ofiarę Eucharystyczną, poprzez którą każdy ochrzczony wzrasta w jedności z Chrystusem
i karmi się Jego Ciałem i Krwią, by co dzień leczyć konsekwencje grzechu
pierworodnego. Taka była katolicka Wiara aż do momentu, w którym Paweł VI
stwierdził, że Novus Ordo Missae to „celebracja Pana albo Msza, jest świętym zgromadzeniem albo
spotkaniem Ludu Bożego pod przewodnictwem kapłana w celu celebrowania pamiątki
Pana”. Msza II Soboru Watykańskiego wedle Wprowadzenia Ogólnego § 7
(pierwsza wersja) nie odnawia Ofiary Pańskiej, ale ogranicza się celebrowania
jej pamiątki. Czy miało to podkreślić bezużyteczność odnawiania Ofiary Pańskiej
wobec faktu powszechnego zbawienia, które już się dokonało?
Od złej teologii do nowego
ekumenizmu
„Nowa teologia” Jana Pawła
II wyznaczyła kierunek jego politycznego zaangażowania w świecie współczesnym.
Jedność rodzaju ludzkiego może być osiągnięta już nie jedynie poprzez Kościół
katolicki, Mistyczne Ciało Chrystusa, ponieważ istnieje większa, naturalna
jedność: jedność rodzaju ludzkiego, w którym istnieją semina Verbi [ziarna Słowa], zapładniające wszystkie religie i
czyniące je ważnymi narzędziami zbawienia. Redemptor
hominis w § 12 przypomina, że:
„W tej jedności zbliżamy się do całego wspaniałego dziedzictwa ducha
ludzkiego, które wypowiedziało się we wszystkich religiach, jak o tym mówi
Deklaracja Soboru Watykańskiego II”.
Chrzest nie jest już więc
warunkiem koniecznym dla usunięcia skazy grzechu pierworodnego, ponieważ Jezus
Chrystus dokonał odkupienia każdego człowieka a priori, już od samego jego poczęcia w łonie matki. Taki jest
właśnie fundament „wiary” w dialog, dzięki któremu który wszyscy chrześcijanie
– a nawet tzw. anonimowi chrześcijanie – uznają się i szanują, a wszyscy są
zbawieni. Ta zagmatwana, uniwersalistyczna mrzonka przywodzi na myśl Wieżę
Babel. To właśnie jest aggiornamento czy
też uwspółcześnienie Kościoła, „odnowionego” przez humanitarną filantropię,
wspólnie z iluminizmem, masonerią, Ligą Narodów Wilsona i ONZ. To duch epoki.
Aby się odnowić i uwspółcześnić, Kościół katolicki powrócił do przeszłości,
przeszłości najgorszej i najbardziej anachronicznej.
Dalmaticus
Za The
Angelus sierpień 2004 tłumaczył Tomasz Maszczyk w Zawsze Wierni nr. 71
Św. Paweł przestrzegł:
Ale gdybyśmy
nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam
głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz
jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas]
otrzymaliście - niech będzie przeklęty! Ga
1.9
[1] Za
[2] Ben Zion Bokser, Il Giudaismo, Il Mulino 1969,
ss.167-168.
[3] Ibid. s. 233.
[4] Ibid. s. XV.
[5] Gaudium et spes, § 24. W encyklice tej papież podaje autentyczną wykładnię soborowej deklaracji.
[6] Paolo Pasqualucci, Politica e Religione, Rzym 2001, s. 59. Patrz też Romano Amerio, Iota Unum, Neapol 1987, ss. 205-207.