Właściwe pojęcie Tradycji
Modernistyczny Rzym ogłosił
nas schizmatykami, ponieważ trzymamy się rzekomo fałszywego pojęcia Tradycji. Zamierzam wskazać, ze to właśnie my rozumiemy ten termin właściwie i konsekwentnie, natomiast ci, którzy
ogłaszają nas schizmatykami — neomodeirnisci, nadają jej fałszywe, ewolucjonistyczne
znaczenie, które nazywają „żywą tradycją”.
BP TlSSIER
DE mallerais
Tradycja, jest w swej istocie; niezmienna, stała: co jednak nie uniemożliwia jej życia -pokażemy
– później w jaki sposób – ani jednorodnego rozwoju.
Tradycja jest w swej istocie niezmienna.
Wyjaśnił to za pontyfikatu Piusa XI kard. Billot w swej pracy
zatytułowanej De immutabitate traditionis
contra modernam haeresim
evolutionismi (1929). Nie jest to
nowy wymysł czy też jedynie opinia. jest to najbardziej klasyczna doktryna Kościoła:
Tradycja, się nie zmienia. Słowo tradycja pochodzi od łacińskiego tradere,
co znaczy przekazywać. Tradycja jest przekazywaniem bez zmiany tego, co zostało
powierzone. Jeśli podczas przekazywania następuje zmiana, wówczas mamy do
czynienia z naruszeniem wiary, z zafałszowaniem przekazywanego depozytu.
Widzimy to już w przypadku przekazywania tradycji ludowej, ale wierność ta ma o
wiele większe znaczenie przy przekazywaniu nadprzyrodzonego depozytu boskiego
objawienia, tj. skarbu prawd przekazanych przez proroków, naszego Pana Jezusa
Chrystusa i Apostołów. Objawiony depozyt wiary zamknięty został wraz ze
śmiercią ostatniego z Apostołów. Św. Pius X w dekrecie Lamentabili (1907) potępił
następujące stwierdzenie: „* Objawienie, stanowiące przedmiot wiary
katolickiej, nie zostało zakończone wraz ze śmiercią Apostołów” (propozycja
21).
Teza ta została
potępiona, ponieważ sugerowała, że mogłoby istnieć inne, późniejsze objawienie,
które mogłoby zostać dodane do objawienia zakończonego za życia Apostołów. Magisterium Kościoła posiada wyłączność na
strzeżenie i wierne wyjaśnianie tego depozytu objawienia. Mówi to I Sobór Watykański
w konstytucji Pastor aeternus: „Albowiem następcom Piotra Duch święty
został obiecany nie w tym celu, by na podstawie Jego objawienia, podawali nową
naukę, lecz aby przy Jego pomocy święcie zachowywali i wiernie wyjaśniali
otrzymane przez Apostołów objawienie, tzn. depozyt wiary".
Wiele lat wcześniej w encyklice Qui pluribus
(1846) papież Pius IX potępił błąd o postępie w kwestiach doktryny, według
którego musi ona ewoluować podobnie jak ludzka wiedza: „Przez tak wielkie
oszustwo (...) ci wrogowie boskiego objawienia, którzy obdarzają najwyższymi
pochwałami ludzki postęp, pragną, z zaprawdę lekkomyślną i świętokradczą
zuchwałością zaszczepić go [progresistyczny błąd] w Kościele katolickim, jak
gdyby religia nie była dziełem Boga, ale ludzi, albo była, rodzajem odkrycia
filozoficznego, które ludzkie metody mogłyby udoskonalić".
Trwajmy silnie przy niezmienności
Tradycji. Jest to depozyt. który mamy wiernie przekazywać. Później wyjaśnimy w
jaki sposób następuje w nim pewien postęp, jednak przede wszystkim musimy
zaakceptować powyższą zasadę, inaczej dalszy wywód byłby bezcelowy.
Tradycja jest żywa, ponieważ każdy z nas w niej żyje
Owa zasadnicza niezmienność nie przeszkadza temu, że
Tradycja żyje. Moderniści mówią o „żywej Tradycji". My również mówimy o
„żywej Tradycji", jednak - jak to zaraz zobaczymy - nie rozumiemy tego w
ten sam sposób.
Oto, co rozumiemy przez „żywą Tradycję": „To, że
Tradycja jest niezmienna, nie sprawia, że jest ona czymś martwym; katolicy dnia
wczorajszego, dzisiejszego i jutrzejszego żyją w niej. Tradycja jest żywa, ponieważ
żyje się nią". Życie i rozwój Tradycji przejawia się przede wszystkim w tym, co dotyczy poszczególnych
osób, a następnie w Kościele traktowanym jako całość. To rozróżnienie jest
bardzo istotne.
Tradycja jest objawionym depozytem wiary. Czym jest
objawienie? Zasadniczo objawienie jest wewnętrznym życiem Boga, które przekazywane
jest nam przez łaskę i sakramenty. Wewnętrzne życie Boga jest Bogiem objawiającym
się w trzech Osobach, a całość tego życia przekazywana jest nam przez łaskę,
sakramenty i naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jest to zasadniczy rdzeń chrześcijańskiego
objawienia, prawdziwe znaczenie tego depozytu, którego trzeba się nam trzymać.
Mówiąc o żywej Tradycji, mamy na myśli, że ktoś żyje życiem Boga, że jest nim
przepojony, że żyje nim przez rozum, wolę, wiarę, nadzieję, miłość i wszystkie
cnoty.
To chrześcijańskie życie - to życie Tradycji w naszych
sercach, osobach i naszym otoczeniu - jest uczestnictwem w niezmiennym życiu
Boga. Bóg się nie zmienia. Święci w niebie kontemplują niezmiennego Boga przez
całą wieczność, co napełnia ich niezmierną radością. Są szczęśliwi, że mogą kontemplować
tego samego niezmiennego Boga, źródło niepojętego i niewysłowionego życia. Jest
to powodem ich wiecznej radości, niemniej jednak trwają oni w niezmienności!
Jak wielki błąd popełniają więc progresiści, pragnący nieustannej zmiany...
Nie! Życie duchowe jest najbardziej niezmienne! Spójrzmy na świętych pogrążonych
w kontemplacji. Trwają oni w Boga, wystarcza to im, i zarazem jest ich duchowym
pokarmem. Nie mówię tu o ekstazach możliwych w tym życiu, gdy ciało pozostaje
niemal odłączone od duszy. Mówię o duszy, która, wykonując swe codzienne
czynności, jest całkowicie zanurzona i przemieniona w Bogu, niewzruszenie i niezmiennie. Rozumiemy dobrze, że im
bardziej żyjemy tą Tradycją, tym bardziej będziemy zakorzenieni w Niezmiennym,
którym jest Bóg, a zarazem dalsi od ewolucji - nieustannej zmiany.
Dla współczesnych ewolucjonistów - przeciwnie, życie
polega na nieustannej zmianie. Jest im bardzo trudno wyobrazić sobie, że najwyższa
forma życia dostępnego już na ziemi dla świętych, dla dusz kontemplacyjnych i
tych, którzy oddają się modlitwie i medytacji, polega na kontemplacji Niezmiennego
- ale mimo to, tak właśnie jest!
Ale to życie Tradycji, ta kontemplacja Niezmiennego,
powinna rozwijać się w każdym z wiernych. Istnieje pewien postęp, pogłębianie
się życia duchowego.
Po pierwsze, jest to rozwój w przedmiocie wiary.
Wierni nic powinni uczyć się jedynie coraz więcej o samych tylko prawdach
objawionych, ale też o konsekwencjach tych prawd dla życia praktycznego, np.
konsekwencji Bóstwa Jezusa Chrystusa dla porządku społecznego i politycznego etc.
Istnieje również rozwój w intensywności wiary, w stopniu,
w jakim żyjemy objawioną prawdą (Suma teol. I-II. zag. 52). Wielcy
święci mieli głębszą wiarę, ponieważ przylgnęli bardziej zdecydowanie do Boga i
Jego objawienia.
Możemy też mówić o rozwoju odnośnie do poszczególnych
osób. Chodzi w tym przypadku o postęp w sile wiary, kiedy chrześcijanin poddaje
całe swe życie jej zasadom. Jak mówi Pismo św.: „Sprawiedliwy z wiary
żyje" (Rz 1, 17). Na koniec istnieje również rozwój w owocach wiary. Żywej
wierze towarzyszy miłość i cała gama cnót wlanych oraz darów Ducha Świętego, do
których istoty należy nieustannie wzrastać, zwalczając skłonności do grzechu.
Wiara jest więc fundamentem postępu każdego) katolika na drodze do uświęcenia.
Fałszywe rozumienie rozwoju
Ten rozwój wiary, cnót chrześcijańskich, życia
Tradycją, nie stosuje się jednak do Kościoła jako całości. W konsekwencji, nie
można mówić o rozwoju w odniesieniu do źródeł życia duchowego, do przypadków
wybitnej świętości ani też liczby świętych. Rozważmy najpierw źródła owego
życia Tradycją. Nie rozwijają się one, nie zmieniają. Kościół posiada od swego
powstania, siedem sakramentów. Nikt nic może dodać ósmego sakramentu, jak robią
to charyzmatycy przez nakładanie rąk. Nikt nie może znieść jednego lub więcej z
nich, jak robią to moderniści, np. w przypadku bierzmowania czy pokuty. Źródła
świętości są zawsze te same. Są zawsze obfite. Trzeba jedynie z nich pić. Czy
może być ewolucja w modelu świętości? Nie, nie ma tu rozwoju. Model świętości
nie rozwija się już, ponieważ „formą wszelkiej doskonałości" jest nasz Pan
Jezus Chrystus, jak to słyszymy w obrzędzie obłóczyn u sióstr zakonnych. Chociaż
święci mogą wydawać się różni, są oni jedynie wariacjami na ten sam temat,
różnym ułożeniem tych samych kwiatów w bukiecie, jak wyjaśnia św. Franciszek
Salezy. Tak więc wzorzec świętości Kościoła nie ulega zmianie, podobnie jak nie
zmienia się kodeks moralny. Ma on równą wartość dla wszystkich czasów. Pragnienie
ustanowienia nowych zasad życia religijnego w XX wieku jest iluzją. Jest
błędem. Opus Dei, którego mottem powinno być: „Praca – Zaangażowanie - Wpływ",
jest doskonałym tego przykładem. (..) Jednak istnieje w niezmiennej Tradycji
godna podziwu zdolność do dostosowywania się do wszelkich okoliczności. Mam tu
na myśli stosowanie odwiecznych i niezmiennych zasad do problemów i wymogów każdego
wieku. Sobór w Nicei nie był tym samym, co Sobór Florencki, Sobór Florencki tym
samym, co Sobór Trydencki, Sobór Trydencki tym samym, co I Sobór Watykański. W
każdym z tych przypadków mieliśmy do czynienia z różnym zastosowaniem owych
zasad, ale one same pozostają zawsze niezmienne. Widzimy więc, że Tradycja
posiada witalność, pozwalającą jej stosować się do każdej epoki. Żywotność
Tradycji przejawia się przede wszystkim przez to, że walczy ona z błędami
każdej epoki, z niebezpieczeństwami, które zagrażają duszom w każdym czasie. O
tym właśnie mówił Pius IX w encyklice Gravissimas inter (1862):
„Kościół, ze względu na to, że został ustanowiony przez Boga, musi przywiązywać
najwyższe znaczenie do zachowania nietkniętego i nie naruszone go depozytu boskiej
i katolickiej wiary, nieustannie dokładać wszelkich starań dla zbawienia dusz i
starać się usilnie usuwać i niszczyć wszystko, co mogłoby sprzeciwiać się wierze
i narażać na niebezpieczeństwo, w ten czy inny sposób, zbawienie dusz".
Fałszywe aggiornamento II Soboru Watykańskiego
Po II Soborze Watykańskim zrobiono odwrotnie. Nikt nic
chciał już potępiać czegokolwiek, było tylko dostosowanie, aggiornamento.
Jednak jest to fałszywe dostosowanie! Dowodem na to jest fakt, że nie chciano
potępić współczesnych błędów, takich jak komunizm. Czterysta podpisów zebranych
w tym celu przez abpa Marcelego Lefebvre'a. pozostało w szufladzie biurka. Nie
chciano potępić współczesnych błędów liberalizmu, modernizmu etc... Nie
chciano zastosować objawionego depozytu do zwalczenia niebezpieczeństwa, które
zagrażało duszom. To nierealistyczne żądanie dostosowania, wysuwane przez
modernistów, jest nonsensem! Vaticanum II chciało dostosowania, które
było a priori zmianą, czymś sztucznym, skażonym protestancką i
modernistyczną interpretacją. Katolickie dostosowanie nie jest zmianą. Jest po
prostu zastosowaniem niezmiennych zasad do szczególnych okoliczności. Zasady są
żywe, ponieważ się je stosuje! To bardzo ważne! Jest tak właśnie dlatego, że
przekazywanie jest czyś żywym, nieustannym czerpaniem przez Kościół ze swego
własnego i niezmiennego skarbca... Jest tak w przypadku nowych potępień herezji
czy też nowych definicji dogmatycznych. Niekiedy konieczne jest wytknięcie
palcem pewnych błędów, dodanie trochę dogmatycznej precyzji, jak było np.
wówczas, gdy Sobór Trydencki zdefiniował (przeciw błędom protestantów) dogmaty
eucharystyczne. Było to zastosowanie niezmiennej zasady do potrzeb epoki. Tego
właśnie II Sobór Watykański nie uczynił. Pozwolił podporządkować zasady [wiary] - pod pretekstem adaptacji - ideom
współczesnego świata! Tam, gdzie jest prawdziwa, adaptacja, jest też walka z błędami,
które muszą być zwalczane, i z zagrożeniami dla wiecznego zbawienia dusz.
Pozostaje teraz wykazać, że w tej kwestii - zastosowania w czasie - Tradycja
podlega jednolitemu rozwojowi.
Jednolity rozwój dogmatu
Ta
konieczność sprostania potrzebom każdej epoki oraz chronienia dusz przed błędem,
była - przy Bożej inspiracji i pod kierownictwem Ducha Świętego - powodem
pewnego rozwoju doktryny, poprzez formułowanie nowych definicji dogmatycznych.
Ale uważajmy! Ten rozwój jest jednolity. Nie jest to zmiana, ale
jednorodny rozwój. Jest to przeciwne poglądowi modernistów, którzy chcą, by był
to rozwój ewolucyjny. Jednorodny postęp Tradycji Kościoła jest wyłącznie
postępem w precyzji i w wyjaśnianiu. To, w co powszechnie wierzono w
poprzednich wiekach, zostało później wyizolowane i doprecyzowane. To tak, jak w
przypadku surowego diamentu: bezpośrednio po wykopaniu nie jest on jeszcze
piękny, dopiero jubiler szlifuje go w tysiącach powierzchni, aby można było
patrzeć na niego pod wszystkimi kątami, dostrzegając tysiące odbić. Ale jest to
ten sam diament! Rozwój nastąpił po prostu w szczegółach - będzie on
rozszczepiał światło na wszystkie kolory tęczy - nie ma jednak zmiany w substancji.
Jubilerowi, który chciałby później przywrócić mu dawny kształt, nie udałoby się
to. Jest to rozwój w precyzji. Istnieje
również rozwój w wyjaśnianiu - przejście z pojęcia niejasnego do precyzyjnego. To, w co wierzyło
się instynktownie, zaczyna się wierzyć świadomie Weźmy np. prymat i jurysdykcję
papieża nad wszystkimi biskupami świata. Zawsze w to wierzono ( inaczej Kościół
nie przetrwałby), lecz nie było to doprecyzowane. Po I Soborze Watykańskim
wierzy się w to wyraźnie. Św. Tomasz, zajmując się rozwojem artykułów wiary w
czasie przed przyjściem Chrystusa Pana, sformułował zasadę, która może być
również odniesiona, w pewien sposób do czasów Nowego Przymierza: „Trzeba
powiedzieć, że artykuły wiary nigdy nie wzrastają z biegiem czasu w swej
istotnej treści, ponieważ wszystko, w co ludzie w późniejszych czasach wierzyli było zawarte, chociaż pośrednio,
w wierze Ojców, którzy ich poprzedzali [tak więc, to co powiedział Izajasz,
zawarte było w wierze Mojżesza, w wierze Abrahama] Musimy też pamiętać o bardzo
ważnej uwadze św. Tomasza: w Starym Przymierzu liczba artykułów wiary
wzrastała, ponieważ Duch Święty ujawniał coraz wyraźniej prawdy. Po Nowym Testamencie
(po śmierci św. Jana) nie ma już objawienia. Pozostają jednak orzeczenia Magisterium
Kościoła. W Starym Przymierzu miał
miejsce wzrost objawienia, a, więc i artykułów wiary. W czasach Nowego
Przymierza wzrost następuje poprzez orzeczenia
organów Tradycji, zwłaszcza
Magisterium, dokonuje się więc przejście z niejasności do precyzji. W czasach
Starego Przymierza to samo Boże objawienie przechodziło z formy mniej do hardziej
jasnej; w Nowym zaś objawienie jest zakończone, precyzja osiągana jest poprzez
orzeczenia Kościoła. Jest więc rozwój nie w artykułach wiary, ale w wyjaśnianiu
prawd objawionego depozytu. Istnieje jednorodny rozwój - jak w przypadku pąku
kwiatu, który rozkwita, który otwiera się pięknie, ale wciąż pozostaje tym
samym. Jest to rozwój, ale rozwój bez zmiany: polegający na uzewnętrznieniu
tego, co było zawarte wewnątrz od samego początku. Nazywa się go jednorodnym,
ponieważ w jego wyniku nie następuje zmiana. Jest to wciąż ten sam gatunek, ta
sama roślina, ta sama rzeczywistość rozwijająca się i manifestująca wszystkie
szczegóły.
Nieprzekraczalny szczyt
Ów jednorodny rozwój prowadzi do punktu, który nie
może już być przekroczony, jest nim zdefiniowana prawda. Skoro prawda zostanie
zdefiniowana, np. ex cathedra przez papieża lub sobór powszechny, jak
Niepokalane Poczęcie (przez Piusa IX)
czy Wniebowzięcie NMP (przez Piusa XII), stanowi od tego momentu
nieprzekraczalny szczyt. Nie można jej udoskonalić. Doktryna katolicka mówi, że
zdefiniowane prawdy mają charakter ostateczny. Nie podlegają już rozwojowi.
Zawsze trzeba w nie wierzyć w tym samym znaczeniu - in eodem sensu eademque semper sententia, jak mówi Przysięga, antymodernistyczna. Zostały one określone
precyzyjnie, przy asystencji Ducha Świętego. Nie mogą podlegać już późniejszemu
rozwojowi, nawet w swej formule. Formuły dogmatyczne, użyte w nich słowa, nie
podlegają udoskonaleniu. Weźmy na przykład słowo ,.transsubstancjacja",
używane dla wyrażenia przemiany chleba, i wina w Ciało i Krew Chrystusa podczas
Mszy... Słowo ,.przemiana'' posiada w .języku łacińskim bardzo nieprecyzyjne
znaczenie. Oznacza zmianę i/lub przejście z jednego stanu do drugiego, ale w
tym przypadku to nie wystarcza. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że to jest t r a n s s u b s t a n c j a c j a:
cała substancja chleba zmieniana jest w Ciało Chrystusa, cała substancja wina
zmieniana jest w Jego Krew. I naprawdę nic można tego sformułować; wyrazić
lepiej. Nie sposób wyobrazić sobie nowej formuły. która mogłaby wyrazić ten proces
z większą precyzją, jest to jak diament pięknie oszlifowany przez samego Ducha
Świętego. Wszystkie późniejsze herezje będą próbowały znaleźć inne słowo, np. o. Schillebeeckx, który
wynalazł słowo „transsygnifikacja” i popadł w herezję. Za każdym razem, z każdym nowo zdefiniowanym dogmatem,
Kościół osiąga nieprzekraczalny szczyt. Natomiast prawdy, które nie zostały
jeszcze zdefiniowane - szczytu tego jeszcze nie osiągnęły, a więc mogą jeszcze
podlegać jednorodnemu rozwojowi. Pozostaje niemniej prawdą, że doktryna wiary
wzrasta i rozwija się w sposób
jednorodny. Jest otwarta na rozwój poprzez możliwe doprecyzowanie w przyszłości
elementów, które nie zostały jeszcze zdefiniowane.
Rozwój i zmiana
W ten właśnie sposób musimy rozumieć to, co św.
Wincenty z Lerynu mówi w swym Commonitorium, przypisując Tradycji
zarówno niezmienność jak i jednorodny rozwój.
Ktoś jednak mógłby zapytać: „Czy więc w Kościele nie
ma postępu w religii?". Z pewnością jest, i to wielki - czy mógłby być
ktoś tak zatwardziały wobec ludzi i pełny nienawiści do Boga, że śmiałby się
sprzeciwiać się takiemu postępowi? Postęp ten jednak polega na postępie w
wierze, a nie na zmianie. Św. Wincenty z Lerynu przypomina bardzo często,
odpowiadając dzisiejszym modernistom, że istnieje rozwój w wierze, ale nie
zmiana czy mutacja: „Rozwój istnieje, kiedy rzecz sama w sobie powiększa się; a
zmiana wówczas, gdy dana rzecz zmieniana jest w inną". Nie można mówić o
zmianie w odniesieniu do Tradycji, do depozytu wiary. Św. Wincenty pisze: „Zrozumienie,
poznanie i mądrość muszą na przestrzeni wieków wzrastać i rozwijać się w każdym
z osobna i we wszystkich, zarówno w każdym człowieku jak i w Kościele, lecz
wzrastać jedynie w swym własnym rodzaju, tj. w obrębie tego samego dogmatu, w
tym .samym sensie i w tym samym znaczeniu. In eodem dogmate, eodem sensu,
eademque sententia” Św. Wincenty z Lerynu kładzie nacisk na ciągłość. Jest
rozwój – mówi - ale rozwój jednorodny. Nie ma żadnej zasadniczej zmiany.
Jednorodny rozwój liturgii
Również liturgia doświadcza jednorodnego rozwoju. „Msza
św. Piusa V” jest wynikiem stuleci rozwoju liturgicznego, który stopniowo kształtował
modlitwy Mszy i inne modlitwy liturgiczne. aż do postaci nieoszacowanego klejnotu,
który skodyfikował św. Pius V. Kanon, zasadnicza część Mszy, był ukończony już
w czasach św. Grzegorza Wielkiego (590-604). Wcześniej miał miejsce istotny rozwój,
później zaś dodane zostały pewne modlitwy, w żadnej mierze nie drugorzędne,
takie jak modlitwy Offertorium. Nie twierdzimy absolutnie, że Msza św.
Piusa V „została dana z nieba”, gdyż nie odpowiadałoby to rzeczywistości. Była
ona udoskonalana w okresie od XI do XIV
wieku. Jednak od momentu kiedy św. Pius V skodyfikował ją w bulli Quo
Primum (1570) stała się ona nieprzekraczalnym szczytem. Jest kompletnym
liturgicznym wyrazem dogmatów eucharystycznych (rzeczywistej obecności i ofiary
- tożsamej z ofiarą krzyża) i doskonałym wyrazem czci należnej wobec tego, co
się podczas niej dokonuje. I św. Pius V skodyfikował to Ordo Missae
właśnie jako barierę nie do pokonania zaporę przeciw herezji protestanckiej i
wszystkim późniejszym herezjom. Jest więc ta Msza najwyższym wyrazem wiary i
kultu Bożego, wobec którego liturgia sfabrykowana, przez Pawła VI - a właściwie
przez jego ekspertów, głównie abpa Bugniniego - poprzez przywrócenie starych formuł,
które wyszły z użycia i których nie zachował św. Pius V jest czymś sztucznym.
Nie jest to owoc jednorodnego rozwoju, uświęcony wiekami Tradycji, ale coś stworzonego
sztucznie. Była to próba „gwałtownego rozwoju” co oczywiście było błędem.
Ta nowa Msza nie jest już precyzyjnym wyrazem wiary,
jest raczej cofnięciem się [ w precyzji]. Dogmaty są wyrażone w sposób mniej
jasny, rzeczywista obecność słabiej uwypuklona, przebłagalny charakter ofiary
zlekceważony. Przechodzi się od wyraźnego do niewyraźnego, z precyzyjnego do
wieloznacznego. Jest to sprzeczne z jednorodnym rozwojem, który jest postępem w
wyjaśnianiu. Nowa Msza jest sprzeczna z prawdziwym postępem i dlatego jej nie
przyjmujemy. To jest powód, dla którego nalegamy na wiernych, by nie uczestniczyli
w nowej Mszy poza wyjątkowymi okolicznościami. Jeśli ktoś z nich w niej uczestniczy,
uczestniczy biernie. Nie można czynnie uczestniczyć w nowej Mszy, ponieważ nie wyraża ona wiary i szacunku należnego
temu, co się dokonuje. Msza ta stanowi uderzające zerwanie z dogmatami
eucharystycznymi, zdefiniowanymi przez Sobór Trydencki (sesja XXII), jak
napisali kardynałowie Ottaviani i Bacci w liście do papieża Pawła VI.
„Żywa Tradycja" w rozumieniu neomodernistów
A co z ewolucyjną koncepcją „żywej Tradycji”? Co rozumieją przez ten termin
moderniści? Rozumieją przez to niejednorodną ewolucję, a więc zmianę. Przez termin
„żywa Tradycja” nie rozumieją integralnego przekazywania depozytu, którym się
żyje i którego jednorodny postęp dokonuje się poprzez coraz lepsze wyjaśnianie.
Mamy tu do czynienia z ewoluującą
Tradycją! - ewoluującą w dwustopniowym
procesie.
10 Poprzez asymilację elementów obcych objawionemu
depozytowi wiary (dodaje się do niego elementy zewnętrzne, uboczne).
20 Poprzez cofnięcie się od precyzji do
niejasności, od jasności sformułowań do wieloznaczności.
Odnośnie drugiego punktu: dobrą ilustracją tego
regresu od nauczania wyraźnego do wieloznacznego jest Nowa Msza. Podobnie wiele
wspólnych deklaracji doktrynalnych (katolicko - protestanckich i katolicko -
prawosławnych) z ostatnich lat zaowocowało licznymi wieloznacznymi tekstami, w
których prawda i błąd mieszają się i łączą się w dwuznaczności
Powiedzmy teraz parę słów na temat pierwszego z tych
procesów ewolucji Tradycji, jak to rozumieją moderniści: o asymilacji ubocznych
elementów do objawionego depozytu wiary. II
Sobór Watykański, w zdaniu być może zbyt mało rozumianym, zadeklarował
swą intencję: „Sobór zamierza rozeznać w owym świetle przede wszystkim te wartości,
które dziś najwięcej się ceni. oraz odnieść je do ich Bożego źródła"
(Gaudium et spes § 11).
Czym są te wartości, które dziś najwięcej się ceni?
Roger Aubert, ksiądz i prekursor soboru, mówi nam, że to demokracja i wolność.
Chodzi więc o wprowadzenie ich do doktryny Kościoła, przez ponowne „odniesienie"
„do ich Bożego źródła”. Sobór mówi dalej: „Te bowiem wartości, jako pochodzące
z twórczego ducha danego człowiekowi przez Boga, są bardzo dobre; ale z powodu
zepsucia serca ludzkiego nierzadko są odwracane od należytego swego porządku i
dlatego potrzebują oczyszczenia”. Tak więc, jeśli „oczyści się" te
wartości „wolności'', „demokracji”, „praw człowieka” etc - będą one
bardzo dobre i będą mogły zostać przyswojone przez doktrynę katolicką. Oznacza
to, że nowe, świeckie ,.dogmaty" rewolucji francuskiej - wolność, równość,
braterstwo, demokracja, prawa człowieka etc. - muszą zostać przyswojone
przez katolicką doktrynę. (...)
Ta asymilacja wątpliwych elementów całkowicie obcych
Objawieniu, tworzy rażącą mieszaninę, okropność, która profanuje depozyt wiary
dążenie takie zostało zresztą potępione przez papieży. Oto oficjalny komentarz
do Gaudium et Spes (§ 11) autorstwa kard. Ratzingera:
„W latach sześćdziesiątych starano się rozwinąć lepiej
wartości odziedziczone po dwóch wiekach <<liberalnej>> kultury. Istniały
pewne wartości, które - chociaż zrodzone poza Kościołem mogły znaleźć swe
miejsce oczyszczone i poprawione w swej wizji świata. To właśnie uczyniono”.
Tak więc, pod pretekstem, że Tradycja i boskie
objawienie powinny być dostosowano do współczesnej mentalności, chce się
wprowadzić do katolickiej doktryny te współczesne idee, te fałszywe zasady
współczesnego ducha, tj ducha liberalnego i rewolucyjnego.
To, co
mówi Vaticanum II w Gaudium et spes, odnaleźć można już w pracach kard. Congara czy Rogera Auberta, specjalisty z
zakresu historii Kościoła. Iwo
Congar i Roger Aubert pisali w tym
tonie około roku 1950, 15 lat przez ogłoszeniem tej konstytucji. Są oni
prawdziwie prekursorami soboru. Gaudium
et spes (§11) cytuje niemal dosłownie słowa o. Congara: „Dramat tych papieskich deklaracji polega na tym, że nie dostrzegły
one elementów chrześcijańskiej prawdy ukrytych w żądaniach, które wydawały się
wówczas atakami skierowanymi przeciwko religii i buntem przeciw prawom Boga.
(..) tak więc ideał wyrażony przez „prawa człowieka” został na długi czas
potępiony ponieważ ludzie nie dostrzegli
w nim odległego dziedzictwa
ewangelii”.
Papieżom nie brakowało spostrzegawczości! Potępili te
błędy. Zostały one potępione wówczas i są potępione nadal. Papieże określili te
pseudowartości jako niemożliwe do pogodzenia z
doktryną katolicką.
Twierdzenie, że nie potrafili oni przeprowadzić
rozróżnienia, mówienie, że potępienie
„wartości” liberalnych jest pomyłką, jest przejawem bezbożności i braku
szacunku wobec tych papieży, jest niesprawiedliwością, jest kłamstwem. Papieże
wypełnili swój obowiązek, z pomocą Ducha Świętego. Stanowczo wykluczali
jakąkolwiek możliwość pojednania pomiędzy Kościołem a zasadami rewolucji. Byli
prawdziwymi świadkami Tradycji, świadkami Tradycji, która żyje - bo walczy.
Owoce nowej koncepcji:
jałowość i śmierć
Wierne przekazywanie Tradycji jest koniecznym
warunkiem jej duchowej płodności, tak jak jałowość jest niechybnym znakiem
niewierności w przekazywaniu depozytu wiary. Jest to ilustracja słów Pana
Jezusa o fałszywych prorokach: „Z owoców
ich poznacie ich. czy zbierają z cierni jagody, albo z ostu figi? Tak wszelkie
drzewo dobre rodzi owoce dobre, a drzewo złe rodzi owoce złe” ( Mt 7, 16-17).
Dzięki Bogu, są między nami dobre owoce – a więc drzewo jest dobre i Tradycja
jest autentyczna. Wydaje owoce w postaci żarliwości o własne nawrócenie ( przez
rekolekcje) i o nawrócenie bliźnich przez pracę apostolską). Jej owocami są rodziny
obdarzone licznym potomstwem, w których płomień
wiary przekazany zostaje całemu nowemu pokoleniu. Przynosi owoce w
postaci powołań kapłańskich i zakonnych etc.
I przeciwnie, wszędzie tam, gdzie Tradycja została zmieniona, znajdujemy
jałowość i śmierć. Tzw. Kościół soborowy usycha z pragnienia i umiera z
wyjałowienia. Małżonkowie nie mają już dzieci. Katolicy nie zakładają rodzin. Brak jest rodzin licznych,
nie ma więc powołań i w rezultacie zamykane są seminaria. Nowicjaty są puste, kościoły
również i w efekcie wystawia się je na sprzedaż. Wśród młodego pokolenia panuje
apostazja. Młodzież jest kompletnie zagubiona. Odchodzi od wiary, której już
się jej nie przekazuje. Nastąpiła przerwa w przekazie depozytu wiary.
Zapamiętajmy tę lekcję. Tradycja jest żywa tak długo,
jak długo depozyt wiary jest przekazywany w sposób integralny. Kiedy przekaz
ten zostaje przerwany, jałowieje ona i umiera. Neomodernizm zabił Tradycję,
ponieważ jej nie przekazywał. Fałszował ją, zmieniał, osłabiał w obliczu
błędu, by ostatecznie ją z nim połączyć. Abp Lefebvre otrzymał wielką łaskę
prostego przekazywania tego, co otrzymał, jak to jest wyryte na jego kamieniu
grobowym w Econe, wg słów św. Pawła: „Przekazałem to co otrzymałem” ( 1 Kor 11,
23). Ale by przekazać ją wiernie, jaką walkę musiał stoczyć! Jaki nieugięty
upór musiał stawiać w latach 1975-76 wobec wszystkich nacisków wywieranych na
niego, by przyjął nową Mszę, by zamknął seminarium i porzucił swa pracę! Jaka
heroiczną walkę musiał stoczyć w roku 1988, trwając w oporze wobec podsuwanej
mu pułapki i prowadząc „Operację Przeżycie”, nawet wbrew życzeniu papieża!
To właśnie walcząca Tradycja zapewnia warunki
konieczne dla wiernego przekazywania depozytu wiary i jej witalności. Jest tak
zwłaszcza w przypadku Mszy św. Wszechczasów, na której celebracje nie potrzeba
zgody ani indultu – pozostaje ona ważna i czyni życie chrześcijańskie owocnym.
To właśnie Msza stanowi „Tradycję o najwyższej randze i doniosłości”, jak lubił
powtarzać nasz nauczyciel dom Guillon, za przykładom dom Guerangera. Trwając niezmiennie
w obliczu „antyliturgicznej herezji", tradycyjna Msza rzymska wciąż wydaje
owoce, pozostając w centrum toczącej się walki i zarazem wyrażając wojowniczą
żywotność autentycznej Tradycji Kościoła. Modlimy się więc, by Bóg dał nam
łaskę wierności wobec tej Mszy, a dzięki niej otrzymamy prawdziwą Tradycję,
którą będziemy mogli wiernie przekazać całemu nowemu pokoleniu. Ω.
Tłumaczył z języka
angielskiego Tomasz Maszczyk.