Śmierć, pogrzeb i wniebowzięcie Najświętszej Panny.
Otworzono potem modlitewnik i ustawiono w nim ołtarz przed
krzyżem, stojącym w tabernakulum. Na ołtarzu postawiono płonące świece, a Piotr
przystąpił do odprawiania Mszy świętej w ten sam sposób, jak i przedtem
odprawiał Mszę w kościele przy sadzawce Betesda. Przez całą Mszę siedziała
Maryja na posłaniu. Piotr był ubrany w albę, pallium, mieniące się czerwonym i
białym kolorem, i swój wielki płaszcz; czterej asystujący mu Apostołowie mieli
na sobie także szaty obrzędowe. — Przyjąwszy sam Komunię świętą, podał Piotr i
innym Najśw. Sakrament. Podczas Mszy św. przybył Filip, spieszący prosto z
Egiptu. Płacząc rzewnie, przyjął błogosławieństwo Najśw. Panny, a potem spożył
osobno Komunię świętą.
Maryi zaniósł Piotr Najśw. Sakrament w
owym krzyżu o pięciu schowkach. Jan niósł za nim na czaszy kielich z Krwią
Przenajświętszą. Kielich to był mały, barwy białej, jakby lany z masy jakiej,
kształtem podobny był do kielicha, w którym Jezus konsekrował wino przy
ostatniej wieczerzy; nóżka była tak krótka, że tylko dwoma palcami można ją
było ująć. Tadeusz niósł przed nimi małą kadzielnicę. Najpierw udzielił Piotr
Najświętszej Pannie Sakramentu Ostatniego Namaszczenia w zupełnie podobny
sposób, jak to się odbywa teraz. — Następnie podał Jej Komunię świętą, którą
Maryja spożywała wyprostowana, nie opierając się; zaraz jednak potem opadła na poduszkę
i dopiero po krótkiej modlitwie, odmówionej przez Apostołów, podniosła się
znowu, ale nie tak już wysoko, by przyjąć Krew Przenajświętszą z kielicha,
podanego Jej przez Jana.
Po Komunii nic już nie
mówiła Maryja. Leżała spokojnie, zwróciwszy oczy w górę; twarz Jej uśmiechnięta
była i kwitnąca, jak za czasów młodości. Wtem ujrzałam cudowne zjawisko. Znikła
mi z oczu powała sypialni, lampa zdawała mi się wisieć wolno w powietrzu,
szeroka struga światła unosiła się od ciała Maryi w górę ku niebiańskiej
Jerozolimie, ku Tronowi Trójcy Przenajświętszej. Po obu bokach tej smugi widać
było świetliste obłoczki, z pośród których przezierały twarze Aniołów. Maryja
wzniosła z utęsknieniem ręce ku tej niebiańskiej Jerozolimie, ciało Jej uniosło
się wraz z całym okryciem ponad posłanie, z ciała zaś zdawała się występować
dusza w postaci świetlistej, wyciągającej także ręce w górę. Dwa chóry Aniołów
złączyły się w jedno pod tą postacią i uniosły Ją ze sobą w górę, oddzielając
od ciała, które martwe już opadło na posłanie z rękoma, skrzyżowanymi na
piersiach. Duszy Maryi wyszło naprzeciw mnóstwo dusz Świętych, między którymi
poznałam dusze Józefa, Anny, Joachima, Jana Chrzciciela, Zachariasza i
Elżbiety. W ich orszaku uniosła się dusza Maryi ku Swemu Boskiemu Synowi,
którego rany błyszczały jeszcze wspanialszym światłem, niż blask Go otaczający.
On zaś przyjął Ją radośnie i oddał Jej zaraz berło władzy nad całym kręgiem
ziemskim. Równocześnie ujrzałam ku wielkiej radości, że wielka ilość dusz,
uwolnionych z czyśćca, spieszyła za Maryją do nieba; dowiedziałam się zarazem,
i to na pewno, że corocznie w święto Wniebowzięcia Najśw. Panny uzyska wielu
Jej czcicieli uwolnienie z mąk czyśćcowych. Piotr i Jan musieli także widzieć
tę chwałę i tryumf Najśw. duszy Maryi, bo stali zapatrzeni w niebo, podczas gdy
inni Apostołowie klęczeli pochyleni ku ziemi, toż samo uczniowie i niewiasty.
Zwłoki Najświętszej Panny spoczywały na posłaniu, blaskiem otoczone; oczy były
zamknięte, ręce złożone na krzyż na piersiach. Maryja umarła o godzinie
dziewiątej według rachuby żydowskiej, podobnie jak Jezus na krzyżu.
Przekonawszy się, że śmierć
nastąpiła rzeczywiście, nakryły niewiasty święte zwłoki całunem; odstawiły na
bok i pozakrywały wszystkie sprzęty w domu, tak samo i ognisko. Następnie same
pobrały zasłony na twarz i zebrawszy się w przedniej komnacie, modliły się
wspólnie, to klęcząc, to siedząc. Apostołowie także, nakrywszy głowy szalem,
noszonym na szyi, ustawili się w porządku do wspólnej modlitwy, dwóch zaś
uklękło, jeden w głowach, drugi w nogach przy łożu Maryi na cichą modlitwę.
Zmieniali się tak przy łożu cztery razy na dzień. Także „Drogi Krzyżowej"
nie zaniedbali Apostołowie odprawić.
Andrzej i Maciej zajęli się
zaraz przysposobieniem grobu; obrano na to ową grotę, w której Maryja i Jan
urządzili stację grobu Chrystusa. Grota nie była tak wielka, jak grób Jezusa;
wysoka była najwyżej na chłopa. Wkoło groty był ogródek, ogrodzony żerdkami. Ze
wzgórka schodziło się w dół do groty. W głębi znajdowało się łoże grobowe z
kamienia, podobne do wąskiego ołtarza, w którym było wyżłobienie kształtu
owiniętego ciała; w miejscu, gdzie miała spocząć głowa, było małe podwyższenie.
Na pobliskim wzgórku obok groty była stacja Kalwarii. Nie stał tam krzyż
osobny, tylko w kamieniu był wyżłobiony. Andrzej z wielką gorliwością pracował
nad przysposobieniem grobu Maryi; przed grobowcem umieścił lekkie drzwi.
Tymczasem
niewiasty, między którymi widziałam córkę Weroniki i matkę Jana Marka, zajęły
się balsamowaniem świętego ciała Maryi według przepisów żydowskich. Naznosiły
korzeni różnych i świeżych ziół w wazonach, poczym za-mknęły drzwi wejściowe,
jak również drzwi od przedniej komnaty, zapaliły światła i wzięły się do
roboty. Rozebrały zupełnie namiocik sypialny Najśw. Panny, by mieć więcej
miejsca. Nie składano go już więcej na powrót, owszem zaraz po pogrzebie
usunęła służebna także przepierzenie, gdzie schowane były suknie, i uprzątnęła
to wszystko z komnaty. Pozostawiono tylko ołtarz przed krzyżem w modlitewniku
Maryi, a tak cała komnata przemieniła się w małą kapliczkę, gdzie modlili się
Apostołowie i składali Najświętszą bezkrwawą Ofiarę. Podczas gdy niewiasty
zajęte były koło świętych zwłok, odmawiali Apostołowie modły chóralne, częścią
w przedniej komnacie, częścią z zewnątrz domu. — Niewiasty święte balsamowały z
największym nabożeństwem i czcią ciało Maryi w ten sam sposób, jak balsamowano
Najświętsze Ciało Jezusa. Zdjęły zwłoki z łoża śmierci wraz z całym okryciem i
złożyły je w długi kosz, wyścielony suknami tak grubo, że ciało wystawało ponad
kraj kosza. Święte Ciało wydawało się nadzwyczaj suche, bielutkie, blaskiem
otoczone, a tak lekkie, jakby w tych powiciach nic nie było; więc też z
łatwością przychodziło niewiastom dźwigać je. Lica były świeżutkie, jaśniejące.
Niewiasty poucinały bujne loki włosów, by schować je sobie na pamiątkę, poczym
obłożyły całe ciało korzeniami i ziołami, najwięcej wkoło szyi i głowy, koło
ramion i pod pachami.
Zanim owinięto tak przygotowane zwłoki w białe całuny, odprawił
Piotr przy ołtarzu modlitewnika bezkrwawą Ofiarę i podał wszystkim Apostołom
Komunię świętą. Następnie przystąpili Piotr i Jan do zwłok, ubrani w swe
płaszcze obrzędowe. Jan trzymał w ręku naczynie z Olejem świętym, a Piotr,
modląc się i maczając w nim palce, pomazał olejem na krzyż czoło, ręce i nogi
Maryi, poczym niewiasty owinęły zwłoki zupełnie w całuny. Na głowę włożyły
Maryi wieńce z białych, czerwonych i niebieskich kwiatów, jako godło Jej
dziewictwa; twarz przykryły przejrzystą chustą, przez którą widać było oblicze
Maryi, okolone wieńcem kwiatów. Nogi, obłożone ziołami, także można było
rozpoznać przez przejrzyste okrycie. Owinięte ręce skrzyżowane były na piersi.
Tak przygotowane ciało złożono do trumny z bielutkiego drzewa i przykryto
szczelnie przylegającym, obłączastym wiekiem, które przymocowano do trumny
trzema szarymi taśmami. Trumnę ułożono na marach, podobnych do hamaka lub
wiszącej kołyski, przyczepionej na rzemykach do drążków. Obrzęd ten cały
odbywał się z rozrzewniającą uroczystością. Żałość i smutek widać było na
wszystkich twarzach, smutek więcej zewnętrzny i więcej ludzki, niż przy
pogrzebie Jezusa. Wtenczas przytłumiała ludzkie uczucie smutku święta trwoga i
cześć i groza tajemna.
Wyruszył wreszcie orszak żałobny do groty,
oddalonej stąd o pół godziny drogi. Piotr i Jan wynieśli trumnę na rękach przed
drzwi, przed domem włożyli trumnę na powrót na nosze i wzięli na barki. Sześciu
Apostołów niosło mary, zmieniając się na przemian; reszta Apostołów szła przed
trumną, za trumna zaś postępowały święte niewiasty. Niesiono także kilka
kaganków na żerdziach.
Przybywszy przed grotę, postawili
Apostołowie mary na ziemi. Czterech Apostołów wniosło trumnę do wnętrza i
postawili ją w zagłębieniu grobowca, potem wszyscy wchodzili pojedynczo do
groty, klękali przed świętymi zwłokami i modlili się krótko, cześć im oddając i
żegnając się z nimi. Następnie zastawiono grobowiec od dołu aż do sklepiającej
się łukowato ściany tylnej zasłoną z plecionki. Przed wejściem do groty
wykopano rów i posadzono weń gęsto krzewy, częścią kwitnące jeszcze, częścią
pokryte już jagodami, że można było wejść do groty tylko bokiem przez zarośla.
Zaraz tej samej nocy po pogrzebie nastąpiło cudowne
wniebowzięcie Najświętszej Panny. W ogródku przed grotą modlili się w nocy
Apostołowie i święte niewiasty, i śpiewali psalmy. Wtem spuściła się z góry na
grotę szeroka smuga świetlna, a w niej w trzech kołach trzy chóry Aniołów, w
pośrodku zaś nich jaśniejąca dusza Najświętszej Panny. Przed Nią szedł Jej
Boski Syn z jaśniejącymi znakami ran na rękach i nogach. Oblicza Aniołów w
środkowej glorii wkoło duszy Najświętszej Panny, wydawały się jak oblicza
malutkich dzieci, w drugim kole — jak oblicza dzieci sześcio - lub ośmioletnich,
w trzecim, najdalszym — jak oblicza młodzieńców. Twarze tylko znać było
wyraźnie, reszta postaci rozpływała się w blasku przejrzystym. Wewnątrz groty w
grobie otaczał głowę Najświętszej Panny jakby wieńcem chór duchów
błogosławionych. Nie wiem, czy i o ile obecni widzieli to wszystko, ale
widziałam, że z osłupieniem i czcią spoglądali w górę, lub wstrząśnięci,
rzucali się twarzą na ziemię. — Cudowne zjawisko zniżało się nad grotę, stając
się coraz wyraźniejszym, a poza nim ciągnął się szlak świetlisty aż ku
niebieskiej Jerozolimie. Najświętsza dusza Maryi, minąwszy Jezusa, przeniknęła
przez skałę do grobu i wzniosła się zaraz na powrót wraz z świętem ciałem Maryi
przemienionym już i jaśniejącym, poczym cały ten niebiański, cudowny orszak
uniósł się w górę ku niebiańskiej Jerozolimie w przybytki wiecznej
szczęśliwości.
Na drugi
dzień odmawiali właśnie Apostołowie modlitwy chóralne, gdy przybył Tomasz z
dwoma towarzyszami. Jednym ż nich był uczeń Jonatan Eleazar, drugi był sługą
Tomasza, a i pochodził z najdalszego kraju świętach Trzech Królów. Tomasz
zasmucił się ogromnie, dowiedziawszy się, że już złożono Najświętszą Pannę do
grobu. Płakał rzewnie i nie mógł się uspokoić ze żalu, że tak późno przybył.
Wśród łez gorzkich uklęknął z Jonatanem, na tym miejscu, gdzie najświętsza
dusza Maryi rozstała się z ciałem; długo klęczał także przed ołtarzem.
Apostołowie nie przerywali sobie modlitw za przyjściem Tomasza, dopiero,
ukończywszy śpiewy chóralne, zebrali się wkoło niego, podnieśli go z ziemi,
ściskali i pocieszali; podano zaraz jemu i towarzyszom posiłek, składający się
z chleba, miodu i napoju w małych kubkach. Tomasz pragnął przede wszystkim
ujrzeć jeszcze raz zwłoki Najświętszej Panny, więc wzięto kagańce i udano się z
nim do grobu. Dwaj uczniowie odchylili zarośla, a Tomasz, Eleazar i Jan weszli
do groty, modląc się chwilę przed trumną. Trumna stała na tyle wysoko, że można
ją było łatwo otworzyć. Jan ściągnął trzy taśmy, przytrzymujące wieko, zdjął
wieko na bok i oto, ku wielkiemu zdumieniu, ujrzeli próżne całuny, ułożone w
zupełnym porządku, jak okrywały przedtem zwłoki. Tylko na miejscu, gdzie była
twarz, usunięte było przykrycie i na piersiach nieco otworzone. Opaski z rąk
leżały w porządku, lekko rozsunięte. Apostołowie wznieśli ręce w osłupieniu, a
Jan zawołał:" „Niema Jej już tu!" — Wbiegli inni do groty, zaczęli
płakać i modlić się, wznosząc w górę ręce, to znów rzucali się na ziemię,
powoli jednak zaczynali pojmować, co się stało, wspomniawszy na widzenie, jakie
mieli zeszłej nocy. Wreszcie zabrali Apostołowie wszystkie całuny i trumnę jako
relikwie i szli do domu, przez całą drogę krzyżową modląc się i śpiewając
psalmy.
Gdy powrócili do domu, umieścił Jan całuny na składanym stoliku
przed ołtarzem. Apostołowie modlili się, a Piotr stanął osobno, jak gdyby
rozpamiętywał jakąś tajemnicę. Następnie odprawił Piotr przed ołtarzem w
modlitewniku Maryi Mszę świętą, podczas której Apostołowie stali rzędem za nim,
modląc się i śpiewając. Niewiasty słuchały Mszy świętej, stojąc w drzwiach i
przy murze koło ogniska.
Młody sługa Tomasza, ochrzczony już, był
cudzoziemcem; cerę miał brunatną, oczy małe, wystające kości policzkowe, nos i
czoło wpadnięte. Był zupełnie niewinny i potulny. Robił wszystko, co chciano, stawał
lub siadał, gdziekolwiek i mu kazano, patrzał w tę stronę, gdzie mu polecono, a
uśmiechał się do każdego. Gdy Tomasz płakał, płakał i on; teraz pozostał już na
zawsze przy Tomaszu. Widziałam raz, jak wlókł wielkie kamienie do kapliczki,
którą Tomasz budował.
Przez czas swego tu pobytu zbierali się
często Apostołowie i uczniowie razem, i opowiadali sobie przygody, przebyte w
podróżach.
Przed rozejściem się w obce kraje zasypali Apostołowie
ziemia wejście do groty, w której mieścił się grób Maryi. Za to z drugiej
strony zrobili niski chodnik do tylnej ściany groty i wykuli otwór w ścianie,
przez który można było grób widzieć. O chodniku tym wiedziały prócz nich tylko
św. niewiasty. Nad grotą wystawili kapliczkę z drzewa i plecionki, a ściany
kapliczki obili matami i kobiercami, w kapliczce zaś ustawili mały ołtarz z
kamienia. Za ołtarzem rozwieszone było płótno, na którym wyszyty był, czy
wyhaftowany, wizerunek Najśw. Panny, ubranej w szaty świąteczne. Ogródek przed
grobem i w ogóle całą drogę krzyżowa upiększono znacznie. Komnatę, w której
mieścił się modlitewnik Maryi i Jej sypialnia, zamieniono na formalny
kościółek. Służebna Maryi mieszkała nadal w przedniej komnacie; a dla potrzeb
duchowych, mieszkających w osadzie wiernych zostawiono dwóch uczniów.
Po raz ostatni odprawiono w domku Maryi uroczyste
nabożeństwo, po czym Apostołowie rozeszli się w różne strony, wśród łez
rzewnych na pożegnanie się uściskawszy. Od czasu do czasu pojawiał się tu który
z Apostołów, lub uczniów, by pomodlić się w domku Maryi. Na pamiątkę i ku czci
Najśw. Panny stawiali wierni w wielu miejscowościach kościółki, naśladujące
kształtem Jej domek. Drogę krzyżową i grób Jej zwiedzali przez długi czas
pobożni chrześcijanie.