Niedziela, 25 maja 1975
Kazanie wygłoszone podczas uroczystej Mszy świętej w
ruinach Bazyliki Maksencjusza
Imię Ojca i Syna, i Ducha
świętego. Amen.
Umiłowani bracia!
Jeśli istnieje taki dzień, w
którym Kościół umacnia swoją wiarę, to jest to z pewnością dzień Trójcy
świętej. W brewiarzu, który kapłan odmawia rankiem tego dnia, do psalmów Prymy
dodany jest Symbol Atanazjański, wyznanie wiary, które jasno i spokojnie, ale
doskonale umacnia to, w co musimy wierzyć odnośnie do Trójcy świętej oraz
boskości i człowieczeństwa Naszego Pana Jezusa Chrystusa. W istocie można
zawrzeć naszą całą wiarę w wierze Trójcę świętą i Jezusa Chrystusa, Boga, który
stał się człowiekiem. Nasze Credo, wszystko, co będziemy śpiewać za kilka
chwil, jest w pewien sposób skierowane do osoby Naszego Pana Jezusa Chrystusa,
do tego, który jest naszym Bogiem, naszym Zbawicielem. On jest tym, dzięki
któremu pójdziemy do nieba. On jest drzwiami owczarni; On jest drogą, prawdą i
życiem. Nie ma innego imienia na tym świecie, przez które moglibyśmy zostać
zbawieni. To wszystko mówi nam Ewangelia.
Dlatego musimy w tych
czasach, w których nasza wiara jest zewsząd atakowana, trzymać się
niewzruszenie mocno owej wiary nie wolno nam nigdy dopuścić do jakiegokolwiek
kompromisu odnośnie potwierdzenia naszej wiary. Uważam, że właśnie to jest
dramatem, który przeżywamy od dziesięciu, a nawet piętnastu lat: Dramat ten,
który przeżywamy, tragedia, którą przechodzimy, polega na tym, że nasza wiara
nie jest już z całą stanowczością potwierdzana i że wskutek fałszywego
ekumenizmu w pewien sposób dochodzi się do tego, że wszystkie religie stawia
się na jednym poziomie, że wszystkim religiom dopomaga się w tym, co nosi nazwę
„ogólnego prawa”. A to pozostaje w całkowitej sprzeczności z prawdą Kościoła.
Wierzymy, że Nasz Pan Jezus Chrystus jest naszym Bogiem, naszym Zbawicielem,
naszym Odkupicielem; wierzymy, że tylko Kościół katolicki posiada tę prawdę. I
z tego wyciągamy wnioski dla naszego osobistego życia, szanując religię, którą
stworzył Nasz Pan Jezus Chrystus. Albowiem choć inne religie uznają możliwość
innych wyobrażeń wiary, innych grup religijnych, nam nie wolno tego czynić.
Dlaczego innym się to przyznaje? Dlatego że te religie zostały stworzone przez
ludzi, a nie przez Boga. Nasza święta i gorąco umiłowana religia natomiast
pochodzi od samego Boga, od samego Jezusa Chrystusa.
To On podarował nam ofiarę
Mszy świętej. To On umarł za nas na krzyżu. To On w pewnym sensie już w dniu
Ostatniej Wieczerzy chciał wyprzedzić to, co się miało spełnić na krzyżu, kiedy
wezwał nas, abyśmy kontynuowali to przez wszystkie dni, aż do skończenia
świata, i w ten sposób uczynił wszystkich kapłanami, których upoważnił do
konsekracji eucharystycznej. Uczynił to wedle własnej, boskiej woli, ponieważ
Nasz Pan Jezus Chrystus jest Bogiem. On zatem podarował nam tę ofiarę Mszy
świętej, której się bezwzględnie trzymamy, która jest naszym życiem, naszą
nadzieją, naszym zbawieniem. Nie można tego zmienić, nie można zmienić tej
ofiary Kalwarii, ofiary Ostatniej Wieczerzy, ponieważ podczas Ostatniej
Wieczerzy miała miejsce Ofiara. Nie możemy tego zmienić w zwyczajną ucztę
pamięci, w zwyczajną ucztę wspomnień. Jest to niemożliwe, oznaczałoby bowiem,
że burzymy całą naszą religię, że burzymy to, co Nasz Pan podarował nam na
ziemi jako coś najcenniejszego. Jest to Jego nieskazitelny, Jego boski skarb,
który złożył On w ręce swego Kościoła, który uczynił kapłańskim Kościołem.
Kościół zgodnie ze swą istotą jest kapłański. A ponieważ jest kapłański, składa
ofiarę zbawienia, której Nasz Pan dokonał na Kalwarii. Kościół odnawia ją na
naszych ołtarzach. Prawdziwego katolika, prawdziwego wyznawcę Jezusa Chrystusa
porusza wszystko, co pochodzi od samego Naszego Pana Jezusa Chrystusa, do głębi
serca, do głębi życia, i strzeże on tego jak oka w głowie. A jeśli dojdzie do
tego, że w głębi duszy zostanie zburzone to, co Jezus Chrystus podarował nam
jako źródło życia, jako źródło łaski, wówczas cierpimy, cierpimy niewymownie i
absolutnie obstajemy przy tym, aby owo źródło, owa studnia życia, wiecznego
życia, łaski, pozostała dla nas zachowana.
Jeśli to dotyczy ofiary Mszy
świętej, dotyczy także sakramentów. Nie można głęboko zmieniać sakramentów, nie
niszcząc ich, nie powodując niebezpieczeństwa, że staną się nieważne, a tym
samym wyczerpie się łaska, życie nadprzyrodzone, życie wieczne, które nam one
przynoszą. Nasz Pan Jezus Chrystus sam ustanowił sakramenty, nie my. Nie my
jesteśmy panami sakramentów. Nawet papież nie może zmieniać sakramentów.
Wprawdzie może on zmienić ryt, może zmienić wszystko, co w sakramentach nie
jest dla nich istotne, ale nigdy papież nie może zmienić samej istoty
sakramentu, istoty sakramentu, który został ustanowiony przez Naszego Pana
Jezusa Chrystusa. Nasz Pan Jezus Chrystus chciał sam stworzyć naszą świętą
religię, chciał dać nam wskazówki, co mamy czynić. Przez ofiarę Mszy świętej
sam oddał się nam w Najświętszym Sakramencie. Czyż możemy pragnąć czegoś
więcej? Czy jakakolwiek inna religia może twierdzić, że posiądą coś takiego? A
dlaczego? Dlatego że nasza religia jest jedyną prawdziwą religią, religią
Kościoła katolickiego.
Jest to podstawowe
znaczenie, podstawowe dla naszego postępowania, podstawowe dla naszej religii,
podstawowe także dla naszego zachowania wobec ludzi, którzy nie wyznają naszej
wiary. Jest to bardzo ważne, ponieważ właśnie wobec tych, którzy nie wierzą,
którzy nie znają naszej wiary, musimy mieć nieskończenie wiele miłości
bliźniego, prawdziwej miłości bliźniego. Nie możemy ich wprowadzać w błąd,
mówiąc: „Wasza religia jest równie dobra jak nasza”. Byłoby to kłamstwo, byłby
to egoizm, nie byłaby to prawdziwa miłość bliźniego. Jeśli pomyślimy, że wraz z
tą religią otrzymaliśmy wielkie bogactwo, musimy pragnąć, aby się nim podzielić
z innymi, podarować innym to bogactwo. Nie wolno nam mówić innym: „Ale przecież
macie już wszystko, czego wam potrzeba! Nie musicie do nas przychodzić, macie
religię, która jest równie dobra jak nasza”. Widzicie, jak bardzo jest to
ważne, ponieważ ów fałszywy ekumenizm uczy, że wszystkie religie posiadają
wartości zbawcze. Ale to jest błędne. Tylko religia katolicka, tylko mistyczne
Ciało Chrystusa ma wartości zbawcze. Bez Jezusa nie można być zbawionym. Bez
łaski nie można być zbawionym. Qui
erediderit salvus erit: qui vero non crediderit, condemnabitur, tak mówi
Nasz Pan Jezus Chrystus — „kto wierzy, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy,
będzie potępiony” (Mk 16, 16). Musimy wierzyć w Naszego Pana Jezusa Chrystusa,
abyśmy zostali zbawieni. Qui credit in Me habet vitam aeternam — „Kto we Mnie
wierzy, ma życie wieczne” (J 6, 47). Ten, kto słucha moich przykazań, będzie
miał życie wieczne. „Ciało Moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew Moja jest
prawdziwym napojem”. Qui manducat Meam Carnem et bibit Meum Sanguinem habet
vitam aeternam (J 6, 55). Tak nauczał
Nasz Pan. Dlatego też musimy nieodparcie pragnąć, gorąco pragnąć dzielić się tą
wiarą z innymi. I właśnie to stało się podstawą misyjnego ducha Kościoła. Jeśli
zatem uszczuplamy siłę naszej wiary, trwałość naszej wiary, uszczuplony zostaje
także misyjny duch całego Kościoła, ponieważ wówczas przestaje być konieczne
przepływanie mórz i oceanów, po to, aby głosić Ewangelię. Bo i po co?
Pozostawmy zatem wszystkim ludziom ich religię, jeśli ta religia ich zbawia!
Musimy się więc trzymać
naszej wiary, trwać przy niej, umacniać ją. Nie wolno nam przyjmować fałszywego
ekumenizmu, który ze wszystkich religii czyni siostrzane religie
chrześcijaństwa. To nie są siostry chrześcijaństwa. Bardzo ważne jest, jak
sądzę, podkreślenie tego, ponieważ właśnie ów fałszywy ekumenizm wywarł zbyt
wielki wpływ na Sobór i na czas posoborowy. I to jest przyczyną, że seminaria
świecą pustkami. Dlaczego seminaria opustoszały? Dlaczego nie ma powołań do
zakonów misyjnych? Właśnie dlatego, że młodzi ludzie nie odczuwają już
potrzeby, aby całemu światu głosić Prawdę. Nie odczuwają już potrzeby oddawania
się całkowicie Naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi dlatego, że Nasz Pan Jezus
Chrystus jest jedyną Prawdą, jedyną Drogą, jedynym Życiem. To, co młodych ludzi
nakłania do głoszenia Ewangelii, to jest ich przekonanie o tym, że posiedli
Prawdę. Jeśli zanikają powołania, dzieje się to wskutek owego fałszywego
ekumenizmu. Jakże bardzo cierpimy, kiedy pomyślimy o tym, że w niektórych
krajach mówi się o „eucharystycznej gościnności”, o „komunii wszystkich”, jak
gdyby można było Ciało i Krew Naszego Pana Jezusa Chrystusa dawać tym, którzy
nie wierzą w Ciało i Krew Naszego Pana Jezusa Chrystusa, a zatem również nie
czczą Najświętszej Eucharystii, ponieważ w nią nie wierzą. Nie można dawać Ciała
i Krwi Naszego Pana Jezusa Chrystusa nie popełniając świętokradztwa, nie
bluźniąc, temu, kto zaprzecza prawdziwej obecności Naszego Pana Jezusa
Chrystusa w Najświętszej Eucharystii. Musimy mieć mocną, niewzruszoną wiarę,
która nie zgadza się na żaden kompromis. Tak głosi Tradycja Kościoła.
Tak uważali też męczennicy,
którzy są tu wszędzie pochowani w bazylikach i kościołach, którzy tu, na Forum Augusta, cierpieli, którzy przez
trzy stulecia żyli wśród pogan i byli prześladowani, jak tylko wyszło na jaw,
że są chrześcijanami. Wrzucano ich do lochów: Pomyślcie o więzieniu
mamertyńskim, oddalonym stąd zaledwie o kilka kroków! Piotr i Paweł za wiarę
zostali wtrąceni do więzienia, zostali zakuci w kajdany. Czy zatem powinniśmy
odczuwać lęk przed potwierdzaniem naszej wiary? Nie bylibyśmy wówczas
następcami męczenników, prawdziwymi następcami chrześcijan, którzy oddali swoją
krew za Naszego Pana Jezusa Chrystusa i za swą wiarę. Również oni mogli byli
powiedzieć: „Skoro wszystkie religie mają taką samą wartość, cóż to szkodzi,
jeśli rozsypię trochę kadzidła przed obrazem bóstwa”. Ale oni woleli umrzeć,
woleli się rzucić na pożarcie dzikim zwierzętom w Circus Maximus, który
znajduje się tu niedaleko. Tak wielu, wielu męczenników wolało się rzucić na
pożarcie dzikim zwierzętom niż składać ofiary pogańskim bożkom!
A zatem nasza obecność tu, w
Rzymie, powinna być dla nas wszystkich okazją do umocnienia naszej wiary,
okazją do tego, aby wskrzesić w sobie ducha męczennika, ducha świadka, który
jest męczennikiem, świadka Naszego Pana Jezusa Chrystusa, świadka Kościoła.
Tego pragnę dla was, moi umiłowani bracia, i w tym musimy być mocni, choćby się
działo nie wiem co. Nigdy nie wolno nam być skłonnym do uszczuplenia wiary, a
gdyby na nieszczęście stało się tak, że ci, którzy powinni bronić wiary,
wzywaliby nas do jej uszczuplenia i osłabienia, wówczas musimy powiedzieć
„nie”. Jak mówi święty Paweł: Sed licet
nos, aut Angelus de caelo evangelizet uobis praeterquam quod evangelizavimus vobis,
anathema sit —„Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię
różną od tej, którą wam głosiliśmy, niech będzie przeklęty!” (Ga 1, 8). Uważam,
że to zdanie zawiera wszystko, co chciałem powiedzieć, abyście, kiedy wrócicie
do domu, mieli odwagę i siłę mimo trudności, mimo doświadczeń zachować tę
wiarę, którą obdarzył was Nasz Pan Jezus Chrystus, wbrew wszystkiemu i
wszystkim, zachować ją dla siebie, dla swoich dzieci, dla przyszłych pokoleń,
aby drogą do nieba podążało jeszcze wielu pielgrzymów, aby droga do nieba pełna
była ludzi, a nie pusta i opuszczona, natomiast droga do piekła aby była pełna
ludzi, którzy nie wierzyli w Naszego Pana Jezusa Chrystusa, którzy odrzucili
Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Powinniśmy mieć to zawsze przed oczami, albowiem
Nasz Pan powiedział: Jeśli nie uwierzymy, będziemy potępieni.
Prośmy także Najświętszą
Dziewicę Maryję, która jest tak łaskawa i mocna w wierze, żeby nam pomogła
wierzyć tak jak Ona. Prośmy Ją, aby była naszą matką. Prośmy Ją, żeby nas
wiodła za rękę drogą ku wiecznemu życiu, aby pomagała nam omijać wszystkie
pułapki i wszystkie przeszkody, które mogłyby nam przeszkodzić w połączeniu się
z Nią pewnego dnia w niebie, tak jak my dzisiaj jesteśmy z Nią zjednoczeni w
tym Wiecznym Mieście.
W Imię Ojca i Syna, i Ducha
świętego. Amen