Mówiliśmy już o trzech cnotach kardynalnych, tworzących
niejako fundament dla cnót wyższych, nad którymi się obecnie zatrzymamy.
Widzieliśmy, że istnieją dwie cnoty odnoszące się do poskramiania naszych namiętności,
tego co nazywamy pożądliwościami, popędliwościami, dotyczące przyjemności oraz
gniewu. Owe dwie cnoty są jak gdyby dwoma kolumnami naszego osobistego
uświęcenia. Gdy nasza dusza znajduje się w stanie łaski, jest świątynią Ducha
Świętego. Podobnie jednak jak każdy inny dom, musi być skonstruowana w sposób
zapewniający swym gościom stosowne wygody. Dzięki cnotom ozdabiamy, czy raczej
rozbudowujemy dom, jakim jest nasza dusza, by mógł zamieszkać w nim Duch
Święty.
Najpierw musi powstać podłoga i fundamenty. Odpowiadają
one cnotom wstrzemięźliwości oraz męstwa, dotyczącym najbardziej ziemskich sfer
naszego życia, naszego temperamentu i namiętności. Dom nie może być stabilny,
jeśli nie spoczywa na solidnym podłożu, co oznacza że nasze namiętności muszą
być rządzone przez rozum, a nie jedynie przez emocje. Fundamentem tego Domu
Bożego jest cnota wstrzemięźliwości, ponieważ odnosi się ona do najbardziej
ziemskich zmysłów smaku i dotyku, przyjemności zmysłowych, które muszą być
uporządkowane, muszą spoczywać na skale rozumu, by mogły osiągnąć cel, dla
którego Bóg nam nimi obdarzył – czyli nasze szczęście. Cnota męstwa jest jak
gdyby podłogą, która pozwala ludziom chodzić i stać pomimo trudności. Niekiedy
dla wypełnienia obowiązków konieczne jest opieranie się i trwanie mocno jak
skała pośród sztormu. Podłoga musi więc
być twarda, dostatecznie solidna, by stojących na niej ludzi ustrzec przed
upadkiem. Cnota męstwa jest niejako kręgosłupem życia moralnego, siłą woli konieczną
do wytrwania.
Ścianami i drzwiami naszego gmachu duchowego będzie cnota
sprawiedliwości, która jak drzwi, okna i ściany równocześnie chroni go i daje
dostęp innym. Tak więc również cnota
sprawiedliwości, czyli ściany naszej duszy, dotyczy naszych relacji z bliźnimi.
Święty Paweł porównuje nawet cnotę sprawiedliwości do puklerza (Ef 6,14), który
chroni nasze serce przed zakusami innych. Sprawiedliwość często wydaje się
surowa, odległa lub bezwzględna, taka jednak być musi w świecie pogrążonym z
grzechu i błędzie. Najlepszym sposobem na ustrzeżenie się szkody jest oddawanie
każdemu tego, co mu się należy, czyli praktykowanie cnoty sprawiedliwości. Owe
ściany chronią nas przed wiatrem
wszelkiego błędu, mrozem braku zaufania oraz atakiem nieprzyzwoitości. Każdy
budynek posiada ściany dla siebie odpowiednie: forteca będzie miała mury
grubsze niż zwykły dom. Podobnie nasze dusze, w zależności od naszego
powołania, będą potrzebowały ścian sprawiedliwości o grubości stosownej do
naszego powołania życiowego.
Jednak nawet posiadając piwnicę, podłogę i ściany, nasz
budynek nie jest jeszcze domem. Potrzebuje przede wszystkim dachu. Każdy
architekt powie wam, że często właśnie dach determinuje kształt i rozplanowanie
dużych nawet budynków. Na przykład katedra gotycka jest budowlą wyjątkową przez
fakt, że wznosi sklepienia ku niebu, a sklepienia te muszą być wykonane z
kamienia, gdyż drewniane stropy łatwo mógłby zniszczyć ogień. Jednak ciężar wszystkich tych wznoszących się
ku niebu kamiennych elementów determinuje układ wszystkich innych struktur katedry:
sklepień żebrowo-krzyżowych wspierających się na wielkich kolumnach, a także
dodatkowych łuków przyporowych i kolumn na zewnątrz budynku, równoważących
ciężar stropu.
Podobnie jest z naszymi duszami. Obciążenie domu naszej
duszy jest proporcjonalne do jej aspiracji. Kształt sklepienia naszej duszy,
które w pewien sposób determinuje kształt całego budynku, zależy od naszego
powołania – powołania dzieci Bożych do wiecznej szczęśliwości. Potrzeba więc
innej jeszcze cnoty, przykrywającej w pewnym sensie wszystkie inne i nimi
rządzącej. Cnotą tą jest roztropność.
Zaprawdę, roztropność stanowi zwieńczenie wszystkich
naturalnych cnót, jest niejako cnotą, która kieruje i rządzi wszystkimi innymi.
Jest to specjalna cnota zakorzeniona w naszym intelekcie, a jej przedmiotem
jest nie tyle prawda, co odpowiednie działanie. Innymi słowy jest to niejako ta
część naszej duszy, która kieruje nasze działania ku określonemu celowi.
Wszyscy wiemy, że generalnie mamy czynić dobro a unikać
zła, gdy jednak dochodzimy do konkretnych okoliczności musimy ocenić, czy nasze
aktualne postępowanie doprowadzi nas do wiecznej szczęśliwości, czyli jest
moralnie dobre, czy też nie doprowadzi nas do upragnionego celu. Co
więcej, musimy wcielić ten osąd w praktyce – nie zastanawiać się jedynie nad
tym, ale to uczynić. Każda cnota polega na znajdywaniu słusznego środka
pomiędzy dwoma ekstremami. Na przykład by być odważnym, musimy unikać
tchórzostwa, musimy też jednak wystrzegać się lekkomyślności. Potrzebujemy
specjalnej cnoty, dzięki której będziemy w stanie precyzyjnie wybrać i
zastosować właściwy środek stosowny do konkretnych okoliczności. Nie jesteśmy
abstrakcyjnymi istotami poświęcającymi cały czas na myślenie o ty, co jest
dobre – chcemy to dobro osiągnąć. Musimy więc wdrażać nasze idee w życie.
Wszystko to rządzone jest przez cnotę roztropności, która ukierunkowuje nasze
działania na cel i stosownie do tego celu dobiera środki.
W pewnym sensie nawet cnoty teologiczne wiary, nadziei i
miłości rządzone są przez roztropność, gdyż wszystko, co czynimy, dokonuje się
w określonym miejscu i czasie, w określonych okolicznościach, a roztropność
pozwala rozsądzić, co powinniśmy uczynić w konkretnych warunkach.Rozumiemy
więc, że cnota ta jest niezwykle ważna dla naszego życia moralnego i duchowego,
gdyż jest ona niejako sterem, kierującym całą istotą ludzką. Musimy unikać
grzechu, i to właśnie dzięki tej cnocie unikamy katastrof będących skutkiem
niebezpiecznych okazji. Musimy czynić dobro, musimy więc sterować statkiem
naszej duszy ku silnemu prądowi i najlepszym środkom do jego osiągnięcia. Jak
widzicie, roztropność pochodzi w dużej mierze z doświadczenia – z poznawania co
jest użyteczne a co nie w danych okolicznościach.
W pewnym sensie całe nasze życie duchowe polega na
praktykowaniu cnoty roztropności, wdrażaniu w życie naszych idei. Wpierw musimy
osiągnąć dojrzałość i dojść do używania rozumu, ale rozum ten musi osądzać
również okoliczności i potencjalne konsekwencje wszystkich naszych działań. Bez
cnoty roztropności, nawet posiadając wielką wiedzę, będziemy niewiele lepsi od
użytecznych idiotów, wiedzących wiele na każdy temat, nie mających jednak
najmniejszego pojęcia, jak to wykorzystać w praktyce. Pewien sposób mała wiedza
jest rzeczą bardzo niebezpieczną, jak mówi angielski poeta Alexander Pope:
A
little learning is a dangerous thing; drink deep, or taste not the Pierian
spring:There shallow draughts intoxicate the brain, and drinking largely
sobers us again
[An Essay on Criticism, 1709]Mała wiedza jest rzeczą
niebezpieczną – a każda wiedza bez roztropności znaczy bardzo niewiele.
Przyjrzyjmy się więc bliżej tej cnocie, a ponieważ tak często jej obecnie
brakuje, być może łatwiej będzie zrozumieć ją rozważając wady, jakie koryguje.
Dwie główne wady przeciwne cnocie roztropności to oczywiście
nieroztropność, oraz opieszałość. Nieroztropność przejawia się głównie poprzez
pochopność, gdy ktoś działa bez zastanowienia, pod wpływem namiętności lub
kaprysu. Jej przejawem jest też nierozwaga, gdy ktoś nie chce się nad czymś
zastanowić, lub też nie bierze pod uwagę czegoś, co jest istotne dla dokonania
prawidłowego osądu. Mamy też ludzi niestałych, bardzo nieroztropnych, gdyż
bardzo szybko odstępują bez wystarczającego powodu od słusznego osądu, jaki
poczynili. Możecie sobie pewnie wyobrazić, że nienawiść, gniew lub chciwość
często popychają ludzi do nieroztropności. Opieszałość jest wadą, której
skutkiem jest brak dbałości o skuteczne przeprowadzenie tego, co powinno zostać
zrobione. Ktoś zdecydował, być może mądrze, jaki jest najlepszy sposób osiągnięcia
danego celu, nie czyni tego jednak, lub czyni w sposób niewłaściwy.
Istnieje wiele wad wpływających destrukcyjnie na
roztropność, szczególnie niszczycielskie są jednak podstępność i skłonność do
oszustwa, ponieważ będące ich skutkiem czyny nie mogą być roztropne, gdyż dążą
do osiągnięcia celu za pomocą nieuczciwych metod. Opieszałymi są zazwyczaj
ludzie, którzy nie chcą wcielić w życie planu, na którzy sami się zdecydowali.
Jest też coś, co moglibyśmy nazwać roztropnością światową, czy też doczesną –
widoczna jest ona u ludzi przebiegłych, którzy mogą osiągnąć zamierzony cel,
nie są jednak roztropni w ścisłym znaczeniu tego słowa, ponieważ nie są
cnotliwi, jeśli posługują się niegodnymi środkami.
Jak możecie sobie wyobrazić w przypadku tak wzniosłej
cnoty, dla jej doskonałości konieczne jest posiadanie wielu elementów
składowych.
Po pierwsze, by być roztropnym, należy mieć w pamięci
wiedzę o przeszłości. Innymi słowy, na podstawie własnych przedsięwzięć, czy
też uczynków innych ludzi należy wyciągać wnioski o tym, co należy czynić, a
czego unikać w danych okolicznościach. Jest to jeden z powodów, dla których
poznawanie historii ma tak wielkie znaczenie. Ponieważ nie mamy w własnym życiu
jeszcze zbyt wielkiego doświadczenia, musimy przyglądać się temu, co inni
czynili w przeszłości. Częstokroć przeszłość pełna jest pomyłek – i stanowi dla
nas lekcję, czego powinniśmy unikać, jest też jednak również pełna tryumfów,
widzimy ludzi wszystkich wieków realizujących swe cele dzięki cnocie
roztropności. Analizując przeszłość dostrzegamy również znaczenie Tradycji,
przejmowania nauk od tych, którzy nas poprzedzali. Z definicji osoba, która
gardzi Tradycją, nie może być roztropna. Rewolucjonista jest zawsze
nieroztropny, gdyż nie chce pamiętać o tym, co inni zdziałali czy zadecydowali
w przeszłości, a co gorsza, gardzi samą przeszłością.
Musimy jednak nie tylko pamiętać o przeszłości, ale też
posiadać prawdziwe rozumienie teraźniejszości. Musimy oceniać, czy to co
czynimy tu i teraz jest właściwym sposobem postępowania, a by być do tego
zdolnym, musimy potrafić osądzać to, co jest wokół nas, by dostrzec cel jego
istnienia. Nie jest dobrze myśleć, że wszystko jest w porządku, tylko dlatego,
że chcemy, by było w porządku. Nie możemy być jak protestanccy romantycy, którzy
oscylowali od depresji do ekstazy wskutek swych poglądów na temat, jak rzeczy
powinny wyglądać, musimy widzieć rzeczy takimi, jakimi są, co bardzo często
różni się diametralnie od tego, jakimi być powinny. Nie chcemy też wpadać w
rodzaj bizantyjskiego mesjanizmu, czy też ulegać dziwacznym przekonaniom o
posiadanej misji, bez uwzględniania rzeczywistych trudności w jej realizacji.
Oba te ekstrema prowadzą do katastrofalnych grzechów przeciwko roztropności,
częstokroć pociągając za sobą dodatkowo zgubę innych.
A ponieważ często brakuje nam jasnego poglądu na
wszystko, co nas otacza, potrzebujemy też innego jeszcze elementu składowego
roztropności, który nazywamy uległością, czyli skłonnością do przyjmowania
pouczeń. Gdy jesteśmy młodzi i niedoświadczeni, musimy przyjmować rady tych,
którzy doświadczenie posiadają, i to właśnie nazywamy uległością. Jest to w
szczególny sposób cnota uczniów, nawet po łacinie termin ten brzmi docilitas,
co pochodzi od słowa docere, czyli nauczać, co oznacza, że nie można być nauczanym,
nie posiadając choć w najmniejszym stopniu cnoty uległości.
Istnieje jeszcze wiele innych elementów składowych cnoty
roztropności, których omówienie zajęło by nam zbyt wiele czasu. Roztropność
przychodzi z wiekiem, możecie więc sobie wyobrazić, jak długo musiałoby trwać
wykład, by omówić tę cnotę w pełni. Człowiek roztropny musi działać stosownie i
we właściwym momencie, podejmując decyzję szybko w sprawach które są pilne i
wyczekując na odpowiedni moment w kwestiach ważniejszych. Jest to cnota zwana
dalekowzrocznością lub przenikliwością, cechuje ona człowieka mądrego i
rozsądnego. Istnieją inne jeszcze cnoty mające za przedmiot sam rozum,
dotyczące tego jak osądzać i roztrząsać dane kwestie oraz inne cnoty
pozwalające ocenić, które okoliczności są ważniejsze od innych, oraz
umożliwiające dostrzeżenie przeszkód i niebezpieczeństw, których należy unikać.
Wszystkie te cnoty, integralne elementy cnoty
roztropności są niejako włóknem, którego sploty tworzą ducha katolickiego,
określanego często jako cnota Romanità. To właśnie różni nas od
protestantów i prawosławnych, nawet na poziomie naturalnym. To właśnie
naturalna cnota rzymskiej roztropności została pod wpływem cywilizacji
łacińskiej przeobrażona, skorygowana i uwznioślona przez łaskę. Jedynie cywilizacja
łacińska posiada właściwe rozumienie pojęcia dobra wspólnego, daje rozumienie,
że postęp na drodze do celu warty jest małych ustępstw, że nie powinno się
oceniać czynów ze względu na krótkotrwały efekt, ale długofalowe skutki.
Rzymianie byli świadomi znaczenia właściwej organizacji,
i to nie tylko w podboju, ale i budowaniu. Rzym dał podbitym ludom tysiąckroć
więcej, niż kiedykolwiek im zabrał – budując cywilizację tam, gdzie dotąd były
jedynie dzikie plemiona walczące pomiędzy sobą. Dał tym ludom zdolność do
samodzielnego rządzenia. Dał im to, co nazywamy roztropnością, stanowiącą
niejako urodzajną glebę, na której mogło wzrastać Słowo Boże, przynosząc plon
stokrotny.
Jeśli dzisiejszemu światu brakuje czegoś, to jest to
zwłaszcza cnota roztropności. Roztropność wyszydzana jest często jako przejaw
słabości czy nieuczciwości, twierdzi się, że potrzebujemy raczej jawnego i
zdecydowanego działania niż dyplomacji i długo obmyślanych planów.
Zafascynowani perspektywą natychmiastowego zysku i bogactwa przypominamy małpę,
która wyciąga łapę do otworu pułapki, ale pochwyciwszy przynętę nie jest w
stanie jej wciągnąć, a myśliwy łatwo może ją ogłuszyć i schwytać. Głupia i
smutna sytuacja, przywodzi na myśl współczesną politykę, sterowaną przez ludzi
nieroztropnych.
Chociaż w każdym prawdziwie katolickim kraju istnieje
głęboko zakorzeniona świadomość wielkości Rzymu, niemniej jednak cnota Romanità
została w Polsce w znacznym stopniu zapomniana. Wskutek smutnych kolei losów
zapomniano, co to znaczy być imperium. Zapomniano, jak to jest posiadać kilka
narodowości żyjących pod jednym rządem, na terytorium, które wielkością
rywalizować mogło z Cesarstwem Rzymskim. Zapomniano, jak to jest być
odpowiedzialnym nie tylko za siebie, ale też za innych, a nawet za całe chrześcijaństwo
jako jego wschodnia straż. Zapomniano w pewnym sensie o konieczności posiadania
cnoty roztropności. Jednak podobnie jak ognisko rozdmuchać można na nowo od
tlących się jeszcze węgli, tak też przy cierpliwej i roztropnej pracy
również Romanità może zapłonąć tak jasno, jak niegdyś.
Z tego właśnie powodu musimy modlić się zwłaszcza do
Najświętszej Maryi Panny, która jest najroztropniejszą we wszystkich rzeczach,
gdyż jeśli jest ktoś, kto prawdziwie odniósł sukces, kto osiągnął cel i
zrealizował w pełni swe powołanie – jest nim właśnie Matka Boża.
A w jaki sposób mamy naśladować Najświętszą Maryję Pannę
w praktykowaniu cnoty roztropności?
Moglibyśmy oczywiście przyjrzeć się wszystkim epizodom z
życia Matki Bożej i dostrzec w każdym z nich Jej roztropność, prawdopodobnie
jednak najwymowniejszym i najbardziej pouczającym będzie dla nas pierwszy cud
zdziałany przez Zbawiciela, którym rozpoczął On swe życie publiczne a zarazem
ustanowił sakrament małżeństwa. Najświętsza Maryja Panna już wówczas troszczyła
się o potrzeby rodzaju ludzkiego, widziała stan, w jakim znajdował się on
pozbawiony łaski Bożej. I widząc wszystkie te braki i potrzeby, nawet
najbardziej materialne, mówi Ona do Syna: Nie mają już wina. Nie mają łaski.
Dostrzegała ludzkie potrzeby i prosiła swego Syna, by im zaradził. Jako
roztropna matka analizuje sytuację, okoliczności, wie również, do kogo musi się
zwrócić o pomoc.
Odpowiedź Chrystusa nie zniechęca Jej: jeszcze nie
nadeszła godzina moja. Wykazuje prawdziwą roztropność przez fakt, że nie
odstępuje od dobrego zamiaru. W swej roztropności wie, że pozorna odmowa często
nie jest ostatnim słowem. Dlatego odczekuje, a następnie wykazuje
najwspanialszą oznakę roztropności mówiąc:
„Cokolwiek wam powie, czyńcie”
Na tym właśnie polega roztropność Matki Bożej: na
czynieniu woli Zbawiciela. Jak widzieliśmy, oznaką roztropności jest pójście za
radą osoby mądrej, poznanie okoliczności i potencjalnych możliwości każdej
rzeczy. Jednak Bóg jest nieskończenie mądry, jest wszędzie i zna wszystko.
Dlatego czynienie Jego woli w każdej chwili życia jest zawsze postępowaniem
najroztropniejszym. Innymi słowy najroztropniejsze jest posłuszeństwo wezwaniu:
„cokolwiek wam powie, czyńcie”.
Dlatego, drodzy przyjaciele, pamiętajmy zawsze o
konieczności naśladowania Najświętszej Maryi Panny w tym, co ma największe
znaczenie dla naszego życia duchowego, czyli w praktykowaniu cnoty
roztropności. Święty Paweł pisze, że „wolą Bożą jest wasze uświęcenie”, czyli
że uświęcamy się szybciej i w sposób najpewniejszy wówczas, gdy wykonujemy wolę
Bożą. Wola Boża objawia się nam przede wszystkim poprzez obowiązki naszego
stanu. Wypełnianie obowiązków stanu w możliwie najlepszy sposób jest roztropną
drogą do zbawienia, a stąd również drogą najszybszą, najbezpieczniejszą i
najskuteczniejszą.
Módlmy się więc do Najświętszej Maryi Panny, by mogła
wypełnić nas owym pragnieniem pełnienia woli Bożej we wszystkich
okolicznościach, byśmy pewnego dnia mogli razem z Nią radować się chwała nieba
na wieki wieków. Amen.